♥♥♥
Wyzdrowiałam… już dawno, ale po prostu bałam się to powiedzieć na głos.
Nie da się mnie już zdiagnozować.
Przyszedł moment, kiedy moja historia z bpd dobiega końca.Chociaż w pewnych aspektach życia moje skrajne emocje dadzą znać o sobie jeszcze nie raz. Ale nie da się pozbyć zaburzeń osobowości jak niepotrzebnych przedmiotów..one są częścią nas.
Byleby nie wpływały negatywnie na nasze życie
Zdrowe zachowania często mieszają się z tymi „zaburzonymi” . Nie można całe życie myśleć „jestem chora…”
Dzisiaj pozostał syndrom DDA i trauma po tym co było i ogromna potrzeba miłości oraz troski aby z wiekiem wyciszała się we mnie. . . życie od chwili usłyszenia diagnozy zmieniło się kolosalnie.
Najpierw była diagnoza ⇒ potem spadałam w przepaść ⇒ później kilka lat się stabilizowałam ⇒ teraz mam etap gojenia ran…
Kiedy zaczynałam drogę leczenia byłam maksymalnie autodestrukcyjna, nie chciało mi się żyć, a moim glównym zajęciem było niszczenie siebie i innych.
Dzisiaj jestem stabilna.
Mam męża i dziecko, a co najważniejsze nauczyłam się Kochać siebie i moich bliskich. Wcześniej byłam chodzącą krwawiącą raną, która sobie tylko zasypywała tę ranę solą i wyła z bólu… nie było miejsca na miłość ani spokój. Nie było na to miejsca….
Życie dzisiaj jest równie trudne jak kiedy walczyłam z sobą czy bpd.
Dzisiaj staram się ogarnać dom, dziecko, rodzinę i problemy dorosłej codzienności. To jest bardzo trudna rola – bycie dorosłą , odpowiedzialną matką i żoną.
I dzisiaj wiem, że bez tych lat terapii mogłoby mi to nie wyjść. Mogłabym to spieprzyć i zranić swoje dzieci czy męża… bo sama byłam zranionym dzieckiem, dorosłym dzieckiem alkoholików.
Nie byłam gotowa na to by się zmierzyć z dorosłością i tymi SILNYMI EMOCJAMI jakimi jest macierzyństwo, miłość, zazdrość… problemy typu brak pracy, brak kasy… brak czasu i samotność.
Emocje przezywałam zbyt mocno i rozwalało mnie to na części… wolałam je odreagować na kimś lub na sobie niż udusić się z bólu istnienia.
Dojrzałam.
Terapia pozwoliła mi dorosnąć…i dojrzeć emocjonalnie, a leki pozwoliły mi przetrwać proces dojrzewania w dorosłym życiu bo normalnie taki proces dzieje się przy wsparciu kochających rodziców, którzy pomagają nam regulować emocje i być..po prostu dzieckiem, które powoli w bezpiecznych warunkach osiąga dorosłość. Ja musiałam dorosnąć mając 10 lat…powoli stawałam się rodzicem moich pijanych rodziców, a życia uczyłam od innych, nie zawsze właściwych osób.
Proces mojego dojrzewania był zaburzony, a więc ja byłam zaburzona.
W jednych sprawach radziłam sobie zbyt dobrze na swój wiek, a w innych fatalnie…
To terapia i dobry lekarz dają nam szanse na normalne zdrowe i pełne radości życie!!!
Proszę Cię.
Idź tą drogą co ja… nie patrz już w tył. Idź do przodu…ale już nie sam
Znajdź terapie..znajdź wsparcie i nie czekaj ani dnia.
Każde zaburzenia psychiczne czy osobowości są do przepracowania. Borderline wyleczyło bardzooo wiele osób i żyją wśród nas.
Oni dopiero o tym zaczynają mówić….
Powodzenia !!!!