Niedługo minie 6 lat leczenia. Chociaż trudno nazwać leczeniem ostatni rok. Od dawna czuję się „zdrowa”
Czas tak bardzo szybko leci kiedy jest dobrze..tak wolno, kiedy jest źle .
Te emocje, które odczuwałam przed ślubem były zupełnie normalne w mojej sytuacji. Bardzo się bałam tego wszystkiego. . . i teraz śmiało mogę powiedzieć . Miałam PRAWO SIĘ BAĆ.
- wiem, że niepotrzebnie. Ale kto się ślubu nie obawia …;)
Mam już swoją przystań dla marzeń. Jest nią moja rodzina, którą założyłam . Teraz wiem, że tego brakowało mi od zawsze. Tej przystani… tej miłości..
Ciężko było ją wybudować, ale praca nie poszła na marne. Jestem bardzo szczęśliwa, stabilna i uzdrowiona . Dziecko odblokowuje we mnie wszystko co ściśnięte przeszłością kisło we mnie latami. Znów nieśmiało zaczynam czuć miłość…nie tylko do córki, ale i do męża. Uzdrawiam te zdruzgotane uczucia ..każdym przytuleniem córki.
teraz dopiero widzę jak bardzo byłam przez te wszystkie lata poblokowana. Nie umiałam przez to kochać…miałam zamknięte ,zranione serce ..
Odtrącałam wszystkich dookoła różnymi sposobami …byleby tylko nie angażować się w jakieś relacje. Czasami mam takie dni, że tak bardzo jestem szczęśliwa i pełna miłości, że aż mi głupio z tym. Płaczę z radości, ale i boję się tego. Wtedy pojawiają się takie standardowe myśli ' nie zasługuje na to'
Chciałabym zrobić coś aby każdy z was kto jest na początku tej drogi uwierzył w happy end.Ale co mam dla was zrobić?
jak ?
Co zrobić abyście świadomi siebie samych i swoich problemów w zgodzie z sobą i w odpowiednim tempie dla SIEBIE dążyli do zdrowego i radosnego życia ?
nie chcę abyście się poddawali
Szukajcie odpowiednich lekarzy…psychologów z powołaniem, którzy was poprowadzą przezto wszystko. Szukajcie ich do skutku. Zbudujcie relacje i działajcie .