Powiem krótko i na temat.
Wczoraj miałam spotkanie z księdzem..modlitwa przebiegała spokojnie…wylałam morze łez .
Wyszłam po spotkaniu tak zmęczona ,że spałam później ponad 12 godz.
Błagałam Boga o wybaczenie rodzicom…wybaczenie sobie grzechów…wyrzekałam się Ducha niepokoju,manipulacji,ducha lęku…ducha odrzucenia…i wielu innych..
Całe swoje serce oddałam Jezusowi…Czyste i spokojne.. Wróciłam spokojnie..ale już w samochodzie chciało mi się spać…
Zadzwoniłam więc Do Artura,zapytać Czy wybaczy mi wszystko-usłyszałam Nie. Tylko szatańskie dzieci nie umieją wybaczać..NIGDY W ŻYCIU NIE MIAŁAM TAKICH ZACHOWAŃ JAK PRZY NIM!!!
Odkąd się z nim zaczęłam spotykać…zaczęły się moje pierwsze w życiu lęki…niepokój!!!!
Wcześniej zawsze byłam pełna wrażliwości..wszystko zamroził..
Wszystko zaczęło się sypać…jakieś chore zachowania!!!!
Z tego co wiem,to poprzednią kobietę też wpędzał w szał…
Nie chcę mieć więcej nic wspólnego z tym człowiekiem….mimo tego,iż go Kocham…Opętał mnie…doprowadzał do szału…szyderczo śmiał…i grał na emocjach…
Z nim nie było nigdy i nie ma kontaktu !!!
To dziecko Szatana… o stwardniałym sercu….na zapytanie czy mi wybaczy moje zachowania odpowiedział: „Co ma wspólnego ksiądz z tym wszystkim??”
Popiera i godzi się na grzechy w rodzinie…nie próbuje im zapobiec …Nie umie wybaczać i kochać!! śmiem twierdzić,że jest kaleką społeczną..o stwardniałym sercu… Po co mi go Pan Bóg na drodze postawił ?
Modlę się codziennie do Boga..o siłę …i oczyszczenie…czuję jak powoli „zdrowieje”..modlę się o wiele innych cierpień ,za które niepotrzebnie się obwiniałam….Aby wyleczyć to zaburzenie,należy stąpać mocno po ziemi …wierzyć !!! WIERZYĆ !!!
„Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą”
serce wyjęłabym dla niego…oddałabym …byśmy stali się jednością…i szli przez życie pokonując wszystkie trudności !!!
Nie wyobrażam sobie innej miłości….potraktował mnie tak jak zły człowiek…który wypiera się grzechów..i nie widzi ich nawet…
Nie było miłości..nie było nas.
Oddałam serce Bogu,bo on nigdy mnie nie odrzuca..i kocha mnie ..i tylko w niego wierzę…
Zawsze wierzyłam…ale ZAPOMNIAŁAM O JEDNYM !!!
TYLKO W BOGA JEDNEGO JEDYNEGO SIĘ WIERZY!!!
TYLKO ON ZAWSZE MNIE SŁUCHAŁ…KOCHAŁ…I DAWAŁ SIŁĘ !!!
UWIERZYŁAM PIERWSZY RAZ W CZŁOWIEKA…KTÓRY NIE WIERZY W BOGA..NIE WIERZY W NIC…
KSIĄDZ UŚWIADOMIŁ MI…ŻE W LUDZI NIE WOLNO WIERZYĆ TAK JAK W BOGA..ONI BĘDĄ MNIE ODRZUCAĆ…BO SĄ RÓŻNI LUDZIE..DOBRZY I ŹLI..
BÓG NIGDY TEGO NIE ZROBI…
A JA …NAIWNA…UWIERZYŁAM..ŻE JEŚLI BĘDĘ SIĘ POŚWIĘCAĆ DLA KOGOŚ…I OFIARUJE DLA KOGOŚ SWOJE CIERPIENIE..W INTENCJI ZWIĄZKU I FUNDAMENTU SPÓJNOŚCI …DOGRANIA SIĘ W ZWIĄZKU TO ZOSTANIE TO DOCENIONE…..Ale Artur nie ma nic wspólnego z miłością i Bogiem..Artur nawet nie umie być sam…chciałam być z kimś ,kto nie umie być sam…i do tego ma zbyt niską samoocenę…chciałam być z kimś ,kto nie ma uczuć…..kto nie istnieje..kto nie jest świadomy.