B orderline, dda i reszta zaburzeń….To są takie Etykiety dla NFZ. Dzięki w sumie którym można dobrać leczenie. Co gorsze, że pacjenci przyklejają sobie te etykietki i bronią się nimi w każdej sytuacji .
Ja na szczęście już je odczepiłam. I zaczęłam pracować nad sobą…nad poszczególnymi schematami…
Co to jest borderline ?
Są to impulsywne reakcje często nieadekwatne do sytuacji.Tylko dzięki terapii będę mogła być szczęśliwa…i co najlepsze…po 7 miesiącach tak się dzieje,po co będzie za parę lat Wychodzę niedługo z oddziału
w ogóle wszystko się ułożyło…Oczywiście przeżywam jeszcze „żałobę” po Stracie Artura,jest ona oznaką miłości,nie mam zamiaru tego zmieniać jakikolwiek by on nie był.Doszukuję się teraz tych dobrych z nim wspomnień…tak ,żeby nie wzbudzać jakichkolwiek już złych emocji.To ja pozwoliłam się skrzywdzić,bo już dawno powinnam go zostawić..kiedy widziałam,że nie zależało mu na mnie,nie zależało mu na tym by mi jakkolwiek pomóc,ani żeby chociaż zrobić jeden podstawowy krok-dowiedzieć się jakie są potrzeby takiej osoby i jak sobie z tym poradzić w związku na początku…Już wtedy powinnam go zostawić…Ale wspominam te dobre chwile,jak bardzo był we mnie zakochany…jak wiózł mnie na autobus…mimo ,że się spóźnił,jak składał mi życzenia przez telefon,żeby nam się ułożyło,żebyśmy się w końcu dograli,jak mówił wiele razy ,że mu zależy,jak składaliśmy meble po nocach,jak puszczał bąki
jak latał na golasa po mieszkaniu,jak mnie denerwował swoimi spóźnieniami ,a i tak wiedzieliśmy ,że już taki ma urok…jak siedziałam 3 godziny w sukience i czekałam na niego,żeby jechać na poprawiny,jak tańczyłam z nim nad wisłą, jak się droczyliśmy ciągle,jak wiele cierpliwości musiałam mieć dla niego..gdyż ciągle pracował…jak się obrażał,jak lubiłam z nim jeść,spać…jak mało mieliśmy czasu jak wiele marzeń…jak wiele mogliśmy sobie dać i jak było nam ciężko czasami…oboje dużo przeszliśmy,oboje chcemy sukcesów,oboje jesteśmy ambitni,on zimny i silny,egoistyczny..ja go zmiękczałam…on mnie umacniał..ja byłam kobietką ,on mężczyzną,idealny związek,problem był jedynie z komunikacją…mogliśmy to zmienić,gdyby tylko On w to wierzył tak jak ja.Teraz wiem,że udałoby się nam…udało…bo bardzo do siebie pasowaliśmy..właśnie dlatego,że jesteśmy z innych biegunów…on potrzebował mnie ,żeby czuć się ,że będę zawsze bez względu na wszystko…a ja ciągle miałam do niego pretensje..teraz po terapii wiem,że była to kwestia zmian …o których chciałam wtedy w niedziele rozmawiać…szykowałam tą rozmowę bardzo długo..potem mi oznajmił ,że robił testy…ale wiem,że zależało nam na sobie…bardzo…wiem to…i bylibyśmy bardzo szczęśliwi.. gdyby nie bał się mnie…nie bał tego zaburzenia…nie bał się tego wszystkiego…na pewno bał się ,że całe życie ze mną może tak wyglądać i ,że trzeba uciekać…tak na pewno pomyślał…tak jak ja o nim…to są niepotrzebne myśli…teraz kiedy tak wiele zrozumiałam,zmieniłam się…bardzo…chciałabym ,żeby mnie poznał i wziął to co chciałam mu dać.Miłość.Ale nie wiedziałam też jak mu wytłumaczyć ,że tak to na początku wygląda…wierzyłam ze pójdzie do lekarza…ze wytrzyma…ze da rade…nie dał…niepotrzebnie mnie krzywdząc…teraz wiem,że miłość polega na tym by kochać…bezwarunkowo…tak jak ja jego..będę nadal kochać…za to ,że był i jest w moim sercu.To mało,ale wystarcza….ma w sobie to coś co pokochałam..i chciałam rozwijać…byłam z nim taka szczęśliwa…nie wiedziałam czemu…to była osobna część od tej integralnej …w sferze zrozumienia i komunikacji były problemy..które gdyby chciał rozwiązał by ze mną.ALE ON NIE CHCIAŁ.
Co do terapii…zaspałam dzisiaj….nie mogę ostatnio spać…pomodlę się i sobie leżę i czytam ..jakoś tak się rozlazłam… przez ten nadmiar pracy i obowiązków…muszę troszkę zwolnić tępo..dzisiaj chyba się muszę troszkę rozerwać dla samej siebie bo wpadam w pracoholizm…:)