„Gdzie tak pędzę? ” – Zapytałam dzisiaj siebie…
– Mojemu życiu brakuję głębi.
To uczucie powierzchowności boli
Jak zwykle leżę o 4 rano w łóżku z szeroko otwartymi oczami. Znów czuję ten strach.
Obudziła mnie córka, która walczy z dolegliwościami brzuszka. Widzę jak ją to męczy.. ma niecałe 11 miesięcy i nie ma pojęcia jak sobie radzić z bólem. . . siada w końcu na łóżku i błaga mnie wzrokiem abym jej pomogła. Zaczęłam masować jej brzuszek i przytuliłam mocno, a ta po chwili słodko usnęła niczym aniołek.
Patrzyłam tak na nią i nagle do oczu napłynęły mi łzy.. łzy za moją mamą, którą już dawno wykreśliłam z pamięci. Nie chcę jej pamiętać chociaż bardzo ją kochałam.
Jej alkoholizm zniszczył mi dobre wspomnienia …ale ja wiem, że ona bardzo się starała… tylko jakoś nie mogę jej tego wszystkiego wybaczyć i poukładać sobie tego w głowie. Jestem z tym wszystkim sama…czuję, że nikt tego nie zrozumie. Mój obraz matki jest opluty i zamazany….chociaż bardzo tęsknie za mamą to wciąż czuję ten jej zapach po alkoholu. Zabiła wszystko. Zabiła we mnie wszystko co mogłam dobrze z nią wspominać… zapiła to… zalała…
Dzisiaj sama jestem matką. Bez autorytetu i wsparcia. Jestem matką , która kieruje się instynktem macierzyńskim i miłością… jedyne co mnie przygotowało do tej roli to szkoła rodzenia. Bo jeśli chodzi o moich rodziców to owszem, nauczyli mnie – NAUCZYLI MNIE JAKA MAM NIE BYĆ.
Jakże bolesny jest fakt, kiedy wiemy, że nie mamy i nigdy nie mieliśmy autorytetu w swoich rodzicach lub że autorytetem jest czasami ktoś obcy, dziadek…albo po prostu nikt. Kiedy uświadamiamy sobie, że tak naprawdę musimy odnaleźć swoją osobowość czy ukształtować ją sami , niestety często poprzez popełnianie błędów….. jesteśmy nikim wchodząc w dorosłe życie. . . nikim ważnym..no name lat naście…czy dwadzieścia kilka. . w dodatku nasze imię i nazwisko rozszerza się o nazwy diagnoz z działu psychologii i psychiatrii.
Ale takie jest życie. Mam 29 lat.
Jestem matką.
Żoną…
Pracownikiem korpo…
Kiedyś byłam bardzo zaburzona…
Dzisiaj jestem kimś na kogo długo i ciężko pracowałam. I jestem z siebie bardzo dumna.
Mogę śmiało powiedzieć, że mi się jako tako udało pokonać ciężką chorobę…ale kiedy zamykam oczy wciąż czuję zapach alkoholu.
Czasami boje się usnąć z obawy przed koszmarami.
Ostatnio kiedy leżałam tak w łóżku i wspominałam mame to później ujrzałam ją we śnie pijaną…
Kopałam ją…i wyzywałam od kurw. Była pijana jak świnia. Obok stał tata, który daj jej buzi. Mama mówiła, że daje tacie jeszcze jedną szanse… ale ja kazałam jej wypier… po czym kopałam ją do zabicia jej.. czułam przez sen tę złość…ten zapach alkoholu. Nienawidzę ich za to, że pili.
Borderline z domu alkoholowego pełnego przemocy to taki demon, który zamieszkał w moim ciele…
Pamiętam jak siedziałam na lekcjach i ciągle słyszałam krzyki w swojej głowie. Trwało to kilka, może kilkanaście lat.
Krzyki w głowie…albo jeden długi krzyk, wrzask czy pisk… to były początki mojej nerwicy. Była to pewnego rodzaju nerwica natręctw..
W stanie kiedy słyszałam te krzyki miałam ochotę porwać na sobie bluzkę…rzucić krzesełkiem czy pobić kogoś…albo właśnie pociąć siebie…żeby TYLKO POCZUĆ ULGĘ.
Byłam bardzo chora psychicznie. W domu było bardzo źle plus pewnie okres dorastania….
Tak zaczęły się moje problemy . Ten krzyk … odszedł ode mnie po terapii i nigdy nie wrócił.Mam za to inne natręctwa myślowe…ale nie zwracam na nie uwagi inaczej one rosną w siłę.
***
I to tak…
Takie wspominki bardzo mnie bolą.
Musiałam tak na chwilę się zatrzymać. . . pomyśleć…odpocząć.Napisać.
Zapominam czasami o tym, że niedawno borderline chciało mnie zabić..
Naprawdę walczyłam o życie.
Zapominam też o tym co stało się w moim domu i że w ogóle go miałam.
Bardziej czuję jakbym była uciekinierką z getto.
Nie wiem co to znaczy mieć mamę czy tatę.. nie wiem. Czuję się dzisiaj jakbym ich nigdy nie miała.. jakby podrzucił mnie gdzieś bocian i tak wyrosłam gdzieś samotnie… Jestem taka , a nie inna.
Mój organizm odcina się w celu obronnym od wspomnień i każe mi funkcjonować jakby mechanicznie. Rób to i tamto i nie myśl za dużo. Żyj…idź do przodu.
Jest dobrze…nie patrz na siebie…!!!
Jest dobrze… przyśpiesz.. dasz radę !!
Ale ja czasami naprawdę muszę odsapnąć – i kiedy przycupnę na moment od razu zalewa mnie fala traumatycznych wspomnień i wywala mnie na brzeg jak zdechłego wieloryba..
Jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholików – z tego nie da się wyleczyć. Z tym trzeba i da się żyć.
Idę spać…
( ciekawe co dzisiaj mi się przyśni… )
Wiem, czym jest narcyzm… jak dla mnie bardzo ciężkie zaburzenie właśnie poprzez uczucie, że nie ma sie problemu
Narcyz z sobą nie ma problemów, to otoczenie ma z nim problemy
Cześć Marku.
Tak to prawda. Istnieje teoria utworzona przez jakiegoś tam lekarza.. ( zapewne z Ameryki 🙂 ) że transformacja borderline na narcyzm jest prostrza niż wyleczenie borderline.
A narcyzm jest podobno łatwiejszy w obyciu.
No cóż… ja nie wiem…
Mój narcyzm…zniknął wraz z borderline
… Byłam kiedyś pyszna bardzo..i trochę narcystyczna. Ale tu był raczej problem z polorą, o ktorej piszę na blogu. Wyszukaj w pasku wyszukiwarki : pokora .
Ja nie szłam drogą ku narcyzmowi.
To jest mocne wzmacnianie ego.. najwidoczniej czasami można przedobrzyć z tym ego 🙂
Muszę poszukać tych materiałów odnośnie tej metody.
Marku. Zapraszam Cię na forum 🙂
A to Ty 🙂
No wiesz co…ja i moja Dr wiemy, ze mam cechy jak matka moja.
Pozostaje mi świadomie zachowywać się inaczej, lepiej.
Tylko świadomość tu pomoze
Hej! Znalazłem Twój post, reklamę bloga na pewnym forum gdzie linczują BPD ;P
Ja znam też przypadek uzdrowionego bordera, tzn w trakcie terapii stał się narcyzem. Już nie cierpi tego co kiedyś, potwierdza to co pisało kiedyś w wyborczej że z bordera można przejść na narcyzm w terapii a z niego na „normalnego” … tylko jest jedno ale narcyz nie zrezygnuje ze swojego narcyzmu, ze swojej pychy.
Jak z perspektywy czasu widzisz swój narcyzm w czasie aktywnego bordera:> a może go nie było bo sa osoby które ponoś są go pozbawione bo ciągle dewaluują siebie
to stawanie się ojcem się robi jakby samo. obok mnie. pomyslałem że powiem o tym doktorowi może ale on jest psychiatrą nie terapeutą to niewiem czy doradzi. może powiedz swojemu terapeucie. bo szczerze to nie wiem jak się bronić przed tym.
aha. i wgl ja to negro.
Anonim :
Powiem Ci, że ja przypominam moją matkę…i nie mam na to wpływu… 🙁 to kolejna rzecz, która mnie dobija
Rozumiem, że jesteś tego świadomy?
Czy robisz coś w kierunku by to zatrzymać czy nie ?
mój ojciec jest nienormalny. jest pijakiem i ćpunem który łazi po ulicy i bredzi. mało go znam bo nie mieszkalem z nim w sumie ale tyle co go poznałem to:
jako małe dziecko się go strasznie bałem
potem uważałem go za świra co przynosi wstyd
teraz na dzień dzisiejszy widzę że jestem taki sam jak on. staję się taki jak on.
Ah… u mnie nie było chlania ale czy to lepiej?
momenty I sytuację które odcisnely na mnie piętno wracają do mnie jak bumerang, to jest takie normalne że nawet ich nie liczę czasem nawet nie zauważam ale zazwyczaj mówię sobie „jak tak można było mnie potraktowac???co to w ogóle było???” Czy pokazało mi to jaka mam nie być? owszem, pokazalo a jaka bylam? dokładnie taka sama popierzona
Nie przepracowalam jeszcze rodziców… to jest dla mnie chyba najcięższych temat. mam do nich ogromny żal… nie ze popełnili błędy, bo to się może każdemu zdarzyć ale dlatego, że.jak już byłam dużo starsza i jawnie mówiłam w ataku paniki(nie wiedząc co się ze mną dzieje)” mamo zrób coś bo oszaleje, nie wytrzymam tego dluzej” ona nie zrobiła.nic… a za chwilę wszystko było jakby nic się nie stało, nawet pytania „jak się czujesz”… moja mama jest anestezjologiem, jest odczytana, wiele.ja interesuje no nie mogła nie pojąć że coś ze mną jest nie tak!!
Da się to przejść? da się to zrozumieć? wybaczyć?
To będzie mój najgorszy etap w terapii…