Daleko od siebie

 

Strona coraz mniej odwiedzana i tagów mniej. Nic się nie kręci,a ja milczę. Kiedy zakładałam tę stronę były takie tłumy, że nie wyrabiałam z odpisywaniem. Byłam szczęśliwa, że mogłam komuś pomóc, pobyć z kimś..zamienić kilka słów. Nieliczni są ze mną tutaj od 12 lat…i ok. Jedni przychodzą, inni odchodzą. Wszystko jest ok. Po prostu 12 lat temu byłam gówniarzem – jak na to tak teraz patrzę. Czasu miałam sporo, chociaż wtedy myślałam, że za mało. Ciekawe zjawisko bo doba przecież się nie wydłużyła, a z wiekiem mam wrażenie robie jeszcze więcej w ciągu 24 godzin. Niesamowite. Wtedy byłam w związkach, miałam białą corsę.. całe noce potrafiłam jeździć po mieście czy leżeć na plaży nad Wisłą…rano szłam do pracy. Po pracy na rower. Życie było inne. Żyłam pograniczami. Żyłam życiem innych. 

 

 

 

A teraz ? Teraz jestem daleko od siebie bo mam dwójkę małych dzieci. Mam budowę domu. Mam pracę, mam raka…i wiele kredytów. Za rogiem wojna..Masło po 10 zł i wszystko po prostu jest szare..nie szaro-różowe.. tylko szare.Niedawno wróciłam z diagnostyki.. ten czas na onkologii wycisnął ze mnie tyle stresu, że straciłam kilka kg. Znowu musiałam tam iść. Przyjąć zastrzyki w dupę…połknąć radiojod. Rano wg instrukcji myłam włosy. całe ciało mydłem…ubieralam czyste ubranie i jechałam czysta wjechać w tunel. Dzień pierwszy jod. Dzien drugi kamery na szyje itp…dzien trzeci.. scyntygrafia. Ubrania radioaktywne rzucałam w inny kąt, spałam w salonie, sikałam do kibla nr 2. Nie moglam przytulać dzieci, całować męża…nic. A kurwa po tych przeżyciach bardzo potrzebowałam właśnie tego najbardziej. Czułości…wsparcia. 

 

A jak zwykle – byłam ze wszystkim sama. Całe życie jestem sama. Nie umiem już nawet chyba z kimś żyć… być… brać…a dawać sie bardzo boje. Potrzebuje miłości. I nie dlatego, że jestem DDA. Nie. Bo jestem człowiekiem.

Zawsze sobie tłumaczyłam, że to syndrom opuszczenia…odrzucenia…że za wiele potrzebuję. Inni tak nie mają…jestem jakaś dziwna. Ale nie. To po prostu normalne w świecie, że każdy z nas ma potrzebę bliskości. 

Ma potrzebę bycia kochanym. Ma potrzebę kochać. Ma potrzebę przytulić się do kogoś kogo się kocha. Kto się o nas troszczy. 

Kto chce dla nas dobrze. 

Każdy z nas ma prawo mieć kogoś takiego kto nawet jak jest daleko…to o nas myśli. I myśli o nas dobrze. Czy ja mam kogoś takiego? nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie czuje tego.Nawet będąc w małżeństwie. Ale czy mój mąż to czuję? ze ma we mnie wsparcie? nie wiem. Chciałabym mieć kogoś takiego…kto zawsze na mnie czeka w łóżku i mogę sie wtulić. Ale na mnie w łóżku czeka zimna kołdra…Wiem, że mamy teraz bardzo ciężkie miesiące. Składamy te puzzle razem. I nasz związek opiera się teraz na wspólnej pracy nad przetrwaniem.. Nie myślimy. Robimy.

At aki stan, że się robi, a nie myśli oddala nas od nas samych. I nagle funkcjonujemy jak roboty. Bez uczuć. Bez refleksji..

Nie chcę tak już żyć. Czekam aż to wszystko pierdolnie. Prędzej czy później musi pierdolnąć – i wicie co? całe szczęście, że co jakiś czas coś pierdolnie w ramach tzw. pstryczka w nos dla przypomnienia co jest kurwa tak naprawdę ważne. No co ? 

 

No co. 

 

No chyba to…żeby być sobą. I powiedzieć sobie w twarz do lustra – ej.. jestem tu tylko raz, drugiej szansy nie będzie. Wrzuć na luz. Ej weź się przytul no… To jest dla mnie ważne. Każdy pewnie ma swoje „ważne”. Ja mam to. Wrzucam na luz. 20 lat uczyłam sie tego i w końcu umiem. Umiem być głupia i nie mieć z tego powodu wyrzutów. Nie wstydzić się tego, że bywam głupia. Że nie wiem, krzyczę, wpadam w nerwy i mam napady lękowe. 

Nie wstydzę się raka. Nie wstydzę się blizn.

Nie wstydzę się mojego ciała. Chętnie odkrywam je i daje je pieścić. Niech mąż docenia mój każdy kawałek ciała…i zapach mój – tak jak to widzę. Było tak, że moje ciało było dla mnie straszne…i widziałam je takie oczami męża. Chociaż on tak nie mówił..ja byłam pewna, że dostrzega tę brzydotę we mnie. A teraz?  A teraz jestem sobą. Doszlifowałam ten diament.

Nie boję się nikogo i niczego. 

Ale nie oznacza to, że nie mam lęków. Bo mam. To moje PTSD potrafi rozjebać mi wszystko co budowałam. W jednen dzień. Chwilę. Jak tajfun. Mówię wtedy rzeczy, których nie chcę mówić.. tylko po to aby się ochronić. Czuje zagrożenie, którego nie ma. Ale ten kto PTSD nie ma – nie wie o czym pisze. Nie wie co oznacza, kiedy zbliżasz się do kogoś kogo kochasz…i czujesz zagrożenie. I zaczynasz to niszczyć aby wyeliminować to co stanie się jak pokocham. Jak dotknę. Dlatego wolę nic nie czuć. Bo czuję zbyt wielę… blokuje miłość. Zamieniam w nienawiść..Smutek wycinam i staram sie oddychać jak pompa. 

Czuje zagrożenie tak samo mocno jak ofiara wojny…wypadku….jedni usłyszą syrenę i zaczną sie dusić… drżeć… 

Inni nie wsiądą do samochodu bo będą mieli problemy  z mówieniem, oddychaniem…. będą nagle czuli, że nie przeżyją tego..i zaczną wysiadać w trakcie jazdy. 

A ja zaczynam reagować w odpowiedzi na jakieś uczucia, które w dzieciństwie…zostały zbesztane. 

Wyśmiane. Były zanegowane. Nie istniały. Teraz te uczucia kojarzą się tylko z bólem. 

Nagle nie mogę oddychać

robi mi sie słabo. Mam zawroty głowy i witam atak paniki. 

 

To jest PTSD. 

 

organizm jak radar wykrywa zagrożenia. Wystarczy brak odpowiedzi na smsa. A już wiem, że nie jestem ważna i muszę atakować. Wystarczy JAKIŚ BRAK. Wystarczy złe spojrzenie. 

 

Dlatego muszę niebawem znowu do siebie wrócić. Nie da się tak żyć na automacie. To nie jest recepta na życie. Prędzej czy później wszystko pierdolnie. I znowu wrócę nogami na ziemię i będę czuła po czym stąpam. Znowu będę płakać.. znowu będę patrzeć w chmury. 

czuć zapach wiatru. 

Słyszeć szum drzew.. 

Będę wypełniona miłością po korek. 

 

A teraz nie ma we mnie nic. Nie czuję nic. Nie wiem nic…nie żyję. Bo jestem dalekooo od siebie myśląc, że tak uniknę trudnych emocji. Sytuacji. Ale nie..To zawsze wraca jak bumerang. ZAWSZE. 

To tylko mechanizm przetrwania czegoś co jest trudne. Nie chcę myśleć jak bardzo jestem samotna.Duszę płacz w sobie. I czekam. Czekam na coś co zmieni biegi życia..

 

A Wy? jak daleko jesteście od siebie? i dlaczego…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

hej. 

 

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *