DUMA

Ah ..jak dobrze położyć się do łóżka…w pidżamce..z pieskiem…po zjedzeniu pysznej kolacji i spacerze z kumplem z oddziału :)

Przesadzałam dziś wszystkie kwiatki…i kupiłam sobie nowe…

kwiaty są życiem…jeżeli dbamy o kwiatki to są dla nas piękne…jeśli dbamy o siebie również tak jest :)

Kocham kwiaty…i wiem,że one mnie również,bo rosną jak głupie :) posprzątałam sobie mieszkanko…zrobiłam herbatkę malinową i BYCZĘ SIĘ NA ŁÓŻKU

no dobra..…piszę bloga…

 

Pomodliłam się ..jak ostatnio codziennie…modlę się do Boga i odczuwam siłę w sobie…

Wracając znad Wisły…odczuwałam znowu te borderowe głupie myśli i lęki…zaczęłam się modlić…przeszło…zaczynam kierować swoim mózgiem jak chce..

Zaczynam mieć nad sobą kontrole..pierwszy raz w życiu..i wiem,że terapia przynosi ogromne efekty…aż boje się pomyśleć co będzie za parę lat :)

Jaka będę z siebie dumna….to nawet sobie kochani nie wyobrażacie :)

I tak sobie leżę i myślę…że jestem taka wspaniała…i tak bardzo siebie kocham …i przyjaźnie z sobą…i że całe życie się obwiniałam…niepotrzebnie..

Ludzie mi zazdroszczą na terapii ,że zaczęłam w tym wieku…kochani…im wcześniej TYM LEPIEJ!!!!!!!! nie ma co odkładać leczenia…i bać go…

NIE WSTYDZIĆ SIĘ GO!!! ja jestem dumna z tego ,że się leczę !!! dumna !!! Chociaż  wiele ludzi tego nie rozumie…mnie duma rozpiera…niech się wstydzą Ci co nas nie rozumieją i nas odrzucają !!! Straciłam chłopaka…wspaniałego faceta z resztą…bo jakich by on wad nie miał…wierzyłam,że się dla siebie zmienimy…i będziemy dobrymi ludzmi…parą…to na pewno dobry facet…Wierzę w to,że jeśli ktoś cię nie chciał, nie jest wart, by za nim tęsknić! Wiem…na pewno on myśli inaczej..myśli ,że ja leżę jak warzywo..i nie mogę się ogarnąć…niech w to wierzy…przecież on mi w nic nie wierzył :)jego zdaniem szukałam tatusia …zwariował chyba :) ja szukałam dojrzałego faceta..który dla nas pójdzie do lekarza…będzie mnie wspierał i przeczekał te trudne chwile…a w tych właśnie chwilach będzie przy mnie…wiedząc ,że to choroba…a nie bedzie mnie odsuwał jak śmiecia…twierdząc ,że szukam tatusia i ,że muszę sobie sama dać radę…Boże…każdy normalny człowiek wie..że słowa „musisz sobie sama radzić” od faceta w związku świadczą o jednym… szkoda słów…z resztą….

Na szczęście przeżyłam więcej niż ten Pan..i wiem,jaka jestem silna…i nie będę jego słów brała do siebie..

Kocham go…to tyle co mogę o nim powiedzieć…jak nie chcę dać nam szansy…trudno….widocznie miłość dla niego spada z nieba,przyczepia się i jest…ja jestem zdania,że skoro się w sobie zakochaliśmy…to było warto budować coś stałego…niestety ja zwiazek traktuje bardzo poważnie…tzn. potrzebuje telefonu jak wróci z picia..ze jest juz w domku…itd..moze to głupie..ale dla mnie normalne..ze człowiek się martwi o osobe ktorą się kocha…no ale cóż…ja tak tylko miałam…

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że jeśli facet zerwał kontakty to znaczy, że nie chce wracać do tego, co było.

Nie warto pielęgnować złudzeń. bo prowadzą nas drogą donikąd. Jeśli będę swoim najlepszym przyjacielem i zacznę dążyć do tego, aby być szczęśliwą, pojawi się ktoś, kto będzie odpowiednim partnerem.I o dziwo..nagle pojawiają się koło mnie wspaniali ludzie :)

Ale nie…nie jestem z tych…po związku,w którym byłam gotowa zrobić wszystko…i robiłam dużo…zawsze muszę odbyć „żałobę” nie umiem kochając Artiego iść na randkę…od razu mówię ,że kocham jeszcze tamtego…żałoba u mnie trwa bardzo długo…z doświadczenia wiem…że około roku potrzebuje na regeneracje..także czas spędzam bardzo miło…modle się …piszę,maluje…Jeśli nie pozwolimy sobie na zakończenie i wybrzmienie poprzedniej znajomości, to trudno będzie nam zacząć kolejną. Zakończenie związku wiąże się z emocjami takimi jak żal, smutek, tęsknota. Dopiero, kiedy poczujemy się od nich wolni, jesteśmy gotowi na nowy etap…ponieważ bardzo emocjonalnie jestem z tym człowiekiem związana…muszę odbyć żałobę…w miłości i spokoju….on nie musi tak mieć…bo pewnie nic nie czuje…ale czy mnie to obchodzi? JUZ NIE…emocje opadły..terapia zamknięta…teraz rozwój…najgorsze za mna..gdyby teraz się to zadziało…pewnie bym nie zareagowała az tak irracjonalnie… :/ ale tez nie wyciągnelabym nic z terapii ….

Tak musiało być :)

Można świadomie pokierować swoimi myślami. Nie mamy wpływu na postępowanie innych ludzi, ale na swoje tak. Możemy kontynuować myślenie: jaka to jesteś nieszczęśliwa i jaki to ON był wspaniały. Ale możemy także powiedzieć sobie NIE. Ja jestem ważna i zasługuję na to, być szczęśliwą. I krok po kroku zaczynamy znowu cieszyć się życiem.

NIE OBCHODZI MNIE ,ŻE MNIE ZOSTAWIŁ…

nie ma to już absolutnie wpływu na moje życie…jedynie takie,że odczuwam ból,smutek,tęsknotę… i dzięki niemu nauczyłam się kochać…minie..za jakiś czas i nie będę go nawet pamiętać :)

Mam w nosie…CZY TO KIEDYŚ ZROZUMIE ,ŻE BYŁO WARTO czy nie !!! mam to gdzieś …modlę się o to by już nie popełniał takich błędów i więcej pracy wkładał w związek….

Ja jestem zbytnio teraz skupiona na sobie…i JESTEM BAAAARDZO SZCZĘŚLIWA….

uważam, że miłość to uczucie, które powinno nas budować i wzmacniać. Powinno dawać nam poczucie szczęścia, harmonii i spełnienia. Smutek odrzucenia jest normalną reakcją. Należy zaakceptować go, zachowując szacunek do siebie i własnych uczuć.

Osoby, które przesadnie celebrują żal i stratę oraz idealizują osobę, która je odrzuciła, nie działają w swoim dobrze pojętym interesie.

Zawsze tak mam…a jak to przetrwam…to już nigdy nie wracam…dla mnie…to już koniec…KONIEC ŻAŁOBY JEST KOŃCEM ZWIĄZKU…nie zerwanie..

Nie zaklejam też miłości kolejną…Raz miałam szybki przeskok…ale nie łączyło mnie zbyt wiele z jednym z nich…

Mój statek miłości zderzył się z górą lodową Artura obojętności, musiałam szybko się pozbierać i obrać dobry, bezpieczny kurs.

Zawsze tak robię…i mi się udaje…ufff…..mimo zaburzeń…w tej kwestii pocierpię…i zaczynam żałobę…wypełnia mnie miłość…do niego..że było tak fajnie…itd..i do siebie…

wyrzuty sumienia…analizy…przepraszam za słowa ,które wypowiedziałam w emocjach…u mnie zbyt silnych…i błędnych…

Faza 1. Charakteryzuje się tym, że w chwili, kiedy nasze nadzieje zostają zniszczone, pojawiają się negatywne emocje: negacja, wypieranie, zaprzeczanie. W tej fazie nie godzimy się z odrzuceniem, tłumaczymy, wymyślamy usprawiedliwienia i desperackie sposoby na to, by nasz nieczuły obiekt uczuć do nas wrócił i pokochał.

Faza 2. W tym etapie, kiedy nasze wysiłki nie przyniosły rezultatu, pojawia się dezorientacja, złość, gniew i frustracja. Zaczynamy być oskarżycielscy, nie lubimy już naszego „ukochanego”, ba czasem wręcz go nienawidzimy, przypisujemy najgorsze intencje, ale wciąż jeszcze jesteśmy silnie związani z nim i przeżywaniem zawodu.

Faza 3. Wychodzimy z dołka. Faza ta pojawia się, kiedy negatywne emocje zaczynają słabnąć i zmieniają się w akceptację, pogodzenie ze stanem rzeczy. Nie jesteśmy jeszcze szczęśliwi ale ból zmniejsza się i wracamy do normalności.

Faza 4. W tym etapie zaczynamy eksperymentować, dopuszczamy myśl, że możemy być szczęśliwi – sami bądź z kimś innym, zaczynamy więc rozglądać się za nowym obiektem uczuć i nie wracamy już zbyt często do przeszłości.

 

Cieszę się ,że już mam to za sobą…boli mnie kiedy on nadal robi mi na złość i gra w jakieś złośliwości…po co to komu ja się pytam…sam się ośmiesza…

Nie chciał mnie…to jego strata !!! Nie dotarł tam gdzie chciałam by dotarł…wiem ile miłości w sobie mam…ile mogę dać i zrobić dla kogoś…od dziecka wiedziałam…jak jestem silna…i ile miłości mam w sobie…budowałam ją wszędzie…w wierszach…w Bogu…w sobie….dlaczego??? BO NAUCZYŁAM SIĘ BUDOWAĆ MIŁOŚĆ POMIĘDZY ALKOHOLEM I PRZEMOCĄ…I WIEM,ŻE UMIEM ZBUDOWAĆ JĄ WSZĘDZIE…silną i prawdziwą…umiem być tam gdzie ukochane osoby tego potrzebują…umiem oddać całe swoje serce…jeśli wiem…że jestem również kochana..inaczej mam lęki….i tak miałam z nim…on mnie tylko odsuwał :( No ale cóż…za parę lat jak  pokocha kogoś tak jak ja jego…zrozumie :)

 

DAJĘ CZASOWI CZAS :)

I jestem szczęśliwa jak cholera….

Leczę się…

Widzę ogromne postępy…

do tego jestem w przyjemnej żałobie… pełnej romantyzmu ;)

Oh i Ah…idę spać…bo rano na 7.00 mam indywidualną terapie…nie mogę się spóźnić bo dziś dostałam po rajtuzach XD

Możesz również polubić…

1 komentarz

  1. Michał says:

    Witam , bliska mi osoba ma zdiagnozowane zaburzenie Borderline. Jako osobę doświadczoną chciałbym Panią zapytać o kwestię trwania przy tej osobie . Znaczy po prostu aby mimo wszystko nie uciekać z tej relacji , pomimo negatywnych silnych emocji jakie są miotane w naszym kierunku?. Podczas wielu rozmów z tą osobą dowiedziałem się ,że często Duma tej osoby nie pozwoli jej wyciągnąć ręki do zgody. Zatem robię to pierwszy jak już kilkunastokrotnie to bywało .
    Wiem ,że chodzi tutaj o testowanie granic i ogromny lęk przed odrzuceniem
    Dodam ,że osoba jest młoda jest kobietą i ma 20 lat. Za sobą 2 próby samobójcze oraz zaburzenia odżywiania bulimia/ anokreksja. Niedawno rozpoczęła terapię. Mimo tego wszystkiego nadal chcę być blisko tej osoby
    Proszę o poradę i jakieś wskazówki
    Z wyrazami szacunku Michał

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *