Jestem chora…tfu tfu ZABURZONA.
Zależy mi na Artim…ale nie mogę myśleć tylko o sobie.
BĘDZIE W MOIM SERCU ZAWSZE…BO DZIĘKI NIEMU ZACZĘŁAM LECZENIE…
Jakie mam problemy:
Manipuluję ludźmi…
okropnie tego u siebie nienawidzę….ale to włącza się automatycznie…i nie umiem nad tym zapanować…to błędne koło…
i Czuje w sobie konflikt osobowości!!!!
Gdzieś w głębi wiem co chcę ,a nie umiem tego odpowiednio przekazać….
I TO MNIE TAK DENERWUJE…TEN KOCIOŁ WE MNIE….który przechodzi za chwile…od dziecka rodzice mnie wyzywali i chlali…i od dziecka robiłam takie histerie..żeby zwrócić na siebie uwagę…bo wtedy czułam się kochana…i nie byłam bita…tylko martwili się o mnie..i to samo robię teraz….KOCHAM TYCH CO RANIĘ…
Art nie rozumie ,że właśnie te objawy symbolizują u mnie miłość…nie wierzy ,że go kocham…a kocham go bardzo…
Ani razu mu nie ubliżyłam…ani razu nie zrobiłam mu krzywdy…ale wykończyłam go psychicznie…i mam takie wielkie wyrzuty sumienia…ze mam ochotę paść na kolana i błagać o przebaczenie..takie słowa jakie od niego usłyszałam ranią mnie najbardziej ” TWOJA PRAWDA TRWA JEDEN DZIEŃ ” ” SPIERDALAJ” ” ZACHOWUJESZ SIĘ JAK ZDZIRA” „WYPIERDALAJ Z MOJEGO ŻYCIA” ” NIE MOGĘ NA CIEBIE PATRZEĆ” ” PO TYM CO ZROBIŁAŚ JUŻ NIGDY W ŻYCIU Z TOBĄ NIE CHCĘ ROZMAWIAĆ”…
JA SOBIĘ Z TYM NIE RADZĘ…Mówi dokładnie to samo co moi rodzice…wszyscy tak mówią… tylko mama mnie kochała..taką jaką jestem ..ale już jej nie ma…
boję się wszystkiego… Artur zabrał mi całą nadzieje..ale to nie znaczy ,że nie mogę go kochać..chcę kiedyś spojrzeć mu w twarz i być pewna,że kocham go nadal.
to właśnie ludzi których kocham najbardziej ranie…z lęku przed odrzuceniem…przed stratą…ja panicznie boję się straty…nie radzę sobie z nią…zawsze jakoś radziłam…ale od śmierci matki…już na samą myśl ,że mój pies kiedyś zdechnie się boje… nie chcę już nikogo stracić…i tak bardzo się tego boje..że wariuje..
MANIPULACJA…TO JEST MOJA CZARNA STRONA…ludzie myślą,że taka jestem…nie wiedząc ,że mam taki problem…
Jeszcze go w pełni nie czuję by nad nim zapanować…ale już przynajmniej wiem,że jest we mnie ta ość !!!
Druga sprawa…Strach przed stratą…paniczny wręcz …. zbyt wiele w życiu straciłam…nie wiem jak się zabrać do tego,żeby nad tym pracować…nad manipulacją wiem…ale na razie to tylko ćwiczenia…podejście do ćwiczeń….
NIE KŁAMIĘ…nie umiem kłamać…problem mam raczej z mówieniem przykrych rzeczy,bo boję się odrzucenia…albo krytyki…ale nie kłamię …zawsze prędzej czy później i tak mówię wszystko co we mnie siedzi….
lenistwo…nie umiem się do niczego zmotywować…moją najwiekszą wadą jest uszkodzona wola…bez silniejszej woli i motywacji ciężko mi radzić sobie z resztą…więc nad tym przede wszystkim muszę popracować..
Lubię być sama…bliskość mnie niesamowicie męczy… a z drugiej strony osoby które kocham chciałabym,by było blisko…kłócę się sama z sobą..ale akurat z tym radzę sobie coraz lepiej…
Lęki przed społecznością i wyjściami już minęły…wzięłam się za to juz dawno i jest coraz to lepiej…
JAK TU DOBRZE TO ROZEGRAĆ… żeby za parę lat móc powiedzieć…
tak,
jestem gotowa na miłość …