EXPLODE 8.10.2012

…Leżała w swojej ulubionej białej pościeli, wypranej w ulubionym kokosowym płynie do płukania.

Czuła się pierwszy raz jak dojrzała kobieta. Wiedziała czego chce, chociaż leżała sama i nie miała tak naprawdę po co iść spać i po co wstawać – mimo tego była szczęśliwa. Wąchała poduszkę i myślała nad tym jak bardzo od dziecka kocha zapachy, doskonale pamięta zapach swojej babci, jej maglowanych poszew ,zapach dziadkowego swetra, zapach pierwszych swoich perfum Kenzo Jungle, zapach pomadki Melisy, perfum z drewnianego flakonu u dziadków , zapach strychu. Przypominając sobie te właśnie zapachy pierwszy raz mogła wrócić do tych przyjemnych momentów z dzieciństwa, mogła się zrelaksować i przypomnieć radosne chwile.

Mama Ani była kwiaciarką. Uwielbiała przyjeżdżać do mamy do pracy, mogła tam wąchać wszystkie kwiatki i tworzyć przeróżne kompozycje.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że nic w życiu nie dzieje się przypadkiem.


Rozmyślała właśnie pośród czterech ścian,których kolory również nie były przypadkiem, słuchała chrapania ojca i starego psa w kojcu i zastanawiała się  ile w życiu musiała przejść ,żeby poczuć to co dzisiaj. Żeby poczuć ,że w końcu staje się człowiekiem pokornym, dojrzałą kobietą ,kochającą swoje ciało, wady i słabości. Do dzisiaj wydawało jej się ,że żyła obładowaną przeszłością i pychą, raniła siebie i nie chciała patrzeć w lustro. Kim była? Zastanawiała się całe swoje życie, chociaż miała dopiero co skończone 24 lata. Ciągłe uczucie pustki również zaakceptowała, uczucie pustki stało się częścią jej co za tym idzie nie było wcale pustką.Nic dziwnego ,że odkąd pamięta zadawała sobie pytanie „Kim Jestem? Co czuję i czego pragnę?? Jestem jakaś inna…!!!

Dlaczego nigdy nie wiedziała jaka jest odpowiedź? Bo była zaburzona i to nie była jej wina.

Tej nocy, 19 lipca 2012 pokochała Siebie , a może inaczej – zaakceptowała siebie czyli przestała ze sobą walczyć, a na pytanie kim jestem odpowiedziała sobie – Jestem dzieckiem Bożym. ZAAKCEPTOWAŁA,  ŻE JEST TYLKO CZŁOWIEKIEM.

Owszem, bała się obudzić jutro, bo bała się ,że ten dzień zniknie, a wraz z nim to uczucie. Tak właśnie bywa w tym obrzydliwym zaburzeniu, bo tak naprawdę nigdy nie wiedziała kim się jutro obudzi, bała się każdego dnia, bała się siebie, bała się planować i wychodzić do ludzi by nie poczuć odrzucenia i inności. Wiedziała ,że to zaburzenie wynika z niespójnego obrazu JA.

Mając niepewne JA bała się wszystkiego. Zrozumiała wtedy całą istotę leczenia i psychoterapii. Poczuła, że jej wartości są bardzo cenne i że jest jak diament, który wykopała brudny w błocie i ma zamiar umyć , a potem oszlifować .Dlatego właśnie złapała za laptopa, włączyła go mimo późnej godziny i zaczęła pisać książkę, tą właśnie książkę ,którą trzymasz w ręku. Ona na pewno nie chce byś znów odłożył albo odłożyła tę książkę jak setki innych bo prawdopodobnie masz tak jak ona zdiagnozowane borderline, albo DDA i zwyczajnie po przeczytaniu paru stron rzucisz ją w kąt jak inne rzeczy w swoim życiu. Czyż nie tak można opisać to pieprzone borderline?

Chodzenie po cienkiej lini…tak sobie to wyobrażam.

Zawsze się spada ,albo w lewo, albo w prawo . Najgorsze jest to, że nigdy nie wiesz w którą stronę. Najważniejsze by umieć wrócić na linę i nauczyć się po niej chodzić .Przecież tak było kiedyś, ciągle się coś działo w dzieciństwie Ani. Stąpała ..spadała..wstawała..

Dlatego jeśli rzucisz tą książkę w kąt, odszukaj ją i czytaj dalej. Pomyśl tylko jak ciężko było napisać jej tę książkę ,czasami musiała na siłę ją pisać, ale udało się jej, masz ją w ręku, teraz Ty spróbuj ją przeczytać. Uwierz mi ,że warto.

Part 1

Może nie wszystko w życiu Ani było tak jak powinno być, a może tylko mała część w jej życiu była normalna. Ale nigdy nie chciała do tego wracać , wydawało jej się ,że po prostu taka jest, przez to jest inna i ma problemy, a wszyscy którzy ją otaczali byli winni za to i beznadziejni. Żyła stosując spychologię, nie rozumiejąc jeszcze, że trudne dzieciństwo nic już nie wytłumaczy i w niczym nie  pomoże. Czuła, że jedyne co może zrobić to zaszkodzić w życiu dorosłym sobie i innym. Teraz czuła ,że zawsze stała w miejscu, że od 10 roku życia reaguje tak samo w pewnych sytuacjach, że nic się nie zmieniło. Czuła ,że tupanie nóżkami, płacz i autodestrukcja nic jej nie da, że zwrócenie na siebie uwagi już nie działa. Radziła sobie jako tako, póki miała mamę. Wiedziała, że tam zawsze znajdzie schronienie ,może nie było to dobre schronienie kiedy matka leżała pijana i chora na raka, ale była. Najważniejsze ,że była ,a Ania czuła się bezpiecznie mając ją blisko, jaka by nie była. Dla osób z rodzin z problemem alkoholowym najważniejsze jest by być, reszta chyba nie ma znaczenia. Na tym polega miłość bezwarunkowa.

Kolejny to już dzień kiedy znowu nie spała, pamięta ,że zawsze tak miała , bezsenne noce poprawiały jej humor bo tylko w tych nocnych godzinach mogła posegregować myśli.Nic się w nocy przecież nie działo. Uczyła się w nocy do szkoły i planowała dzień.

Myślała: „Jutro pójdę z Asią na spacer, zrobię 100 brzuszków i nie będę się objadać..nie zwymiotuję. Jutro nie będę się biła z rodzicami, nie wyzwę mamy ”

Niestety, jutro było inaczej.

Tym razem było inaczej. Teraz czuła ,że wszystko wraca do normy. Przestała już wszystko przypinać do choroby , zaczęła to normalizować w kategorii „normalności„

Zaczęła rozumieć ,że diagnoza nie oznacza ,że się umiera, że diagnoza się zmienia .Tak samo jak ją nabyłam ,tak samo z czasem mogę się jej pozbyć.

Tym razem obudziła się w takim samym nastawieniu jak przed snem, ostatnio często jej się to zdarza. Zaczęła myśleć ,że zdrowieje i może ma racje, w końcu pracowała na to bardzo ciężko prawie 10 miesięcy co jest kroplą w morzu ,ale jest w dalszym ciągu kroplą . To właśnie 10 miesięcy temu dowiedziała się ,że ma Borderline . Słysząc taką diagnozę czuła jak wszystko co ma teraz wymyka jej się z rąk, że mężczyzna na którym zaczyna jej bardzo zależeć zaraz odejdzie, że szkoła i jej marzenia muszą zaczekać. . . . Siedziała na krześle naprzeciwko swojej psycholog w święto zmarłych wsłuchując się przesadnie w poważnie brzmiące pytanie :

-Czy jest Pani gotowa zacząć leczenie ?? – zapytała Masłosia.

Ania spojrzała na nią otępiałym wzrokiem wiedząc ,że ma wiele do stracenia ,ale też czuła, że nic nie jest cenniejsze od niej samej i jej zdrowia, czuła, że musi powiedzieć tak, tyle ,że się jeszcze bała…bo czuła, że odwrotu nie będzie.

-Może inaczej-dodała Masłosia- Czy jest Pani gotowa do tego wracać, zerwać strup i rozdrapać ranę, oczyścić ,a potem pozwolić się jej zagoić ??

– Tak. Jestem gotowa – Odpowiedziałam.

I tak się zaczęło moje leczenie zmiksowanej osobowości BPD z syndromem DDA .

Part 2

Wyszłam wtedy z godzinnej sesji. Czekałam w samochodzie na mojego chłopaka Artura. Nie miałam siły sama jechać na cmentarz do swojej mamy, czułam jak drżę niczym ściany domu przy torach kolejowych. Nie umiałam nic powiedzieć, płakałam i paliłam papierosa. Wtedy jeszcze wierzyłam, że mój chłopak był odpowiedzialny i zależało mu na mnie, dlatego czekałam ,aż mu wszystko opowiem, wtedy jeszcze nie wiedziałam ,że mam borderline, że czeka mnie taka diagnoza, po prostu zdecydowałam się otworzyć dzieciństwo i przepracować emocje i swoje schematy zachowań, które na pewno go raniły, czułam też,     że muszę coś z tym zrobić, żeby go nie stracić i żeby żyło nam się lepiej. Niestety nie miałam przy sobie odpowiedniej osoby natomiast wtedy w to wierzyłam całym sercem.

Mijały tygodnie ciężkiej pracy nad sobą. Otwieranie tego syfu z przeszłości powodowało silną regresję

tj. jeden z mechanizmów obronnych osobowości pojawiający się pod wpływem irytacj lub silnego stresu, polegający na powrocie do wcześniejszych, mniej dojrzałych form zachowania się jednostki.


Mój stan z dnia na dzień się pogarszał , działy się ze mną bardzo dziwne rzeczy. Między innymi popadałam w bardzo głęboką depresję z objawami psychotycznymi, które były wynikiem silnego przeżywania lęku, przygnębienia i poczucia winy. Czułam tylko jedno – ból psychiczny, który za wszelką cenę chciałam w sobie zabić. Artur nie wierzył w to ,że mogę się wyleczyć i nie chciał w tym uczestniczyć, przerażałam go. Dzień po dniu czułam jak oddala się ode mnie i że nie mogę na niego liczyć kiedy tego najbardziej potrzebowałam. Prosiłam, żeby poszedł do lekarza i mnie wspierał, ale on nie chciał. Wtedy też pojawił się u mnie lęk przed odrzuceniem i tym, że go stracę ,obwiniałam się, że poszłam się leczyć, że go ranię. Nie rozumiałam, że taka jest właśnie kolej rzeczy w terapii. Wytrzymałam bez leków w terapii tak długo jak tylko mogłam.

Do pewnego momentu.

Pojechałam w góry na Święta Bożego Narodzenia . Wyruszyłam w głębokiej depresji na Kasprowy i tam poczułam, że mój stan jest tak poważny, że nawet nie odczuwałam piękna tego miejsca. Biegłam płacząc przed siebie nie czując nic. W głębi serca błagałam: „Proszę Cię Boże..pozwól mi poczuć to piękno, co ze mną jest do cholery, dlaczego ja nic nie czuję, dlaczego ja się nie boję nawet tej przepaści, dlaczego myślę by tam skoczyć. Boże..błagam”

Tęskniłam za Arturem i życzyłam nam ,żebyśmy to przetrwali, miało być lepiej. Stałam wtedy gdzieś pomiędzy nim a sobą, potrzebowałam go zawsze, czułam, że może to tylko zbliżyć mnie do niego, a nie oddalić. Dzwoniłam do niego prosząc o wsparcie , o głupie „nie martw się, jestem przy Tobie ”

Było zupełnie inaczej. Ale o tym dowiesz się w dalszej części książki.

Wróciłam z gór i prędko pobiegłam do lekarza Psychiatrii .Obecnie mojej „mamy”,która jest moją najlepszą przyjaciółką ,wróżką i źródłem miłości. Istota dla mnie Boska i mój Anioł Stróż .W procesie terapeutycznym z pacjentem, kładzie nacisk na poszukiwanie miłości, sprawiedliwości i prawdy. Chcę by każdy wiedział ,że dobry psycholog i dobry lekarz razem ,dają nam nowe życie i instrukcje jak to życie odzyskać i cieszyć się nim ,jak pokochać Siebie samą . Jedyną rzeczą jaką wtedy musiałam zrobić – zaufać jej i Masłosi.

Masłosia to moja Pani psycholog ,której mottem zawodowym jest: nie szkodzić, upraszczać to, co trudne i uwalniać potencjały. Miałam z nią do czynienia parę lat temu, ale wtedy tylko spojrzałam jej w oczy i czułam , że jestem gotowa na terapie. Z jej wielkich kocich oczu bił taki potencjał ,że strach było go wtedy uwalniać przeciwko sobie . Wybrałam właśnie ją i to przypadkiem, po pierwsze dlatego ,że na imię ma jak ja ,po drugie ma taki sam kolor oczu . Wtedy kierowałam się tylko tym, po paru sesjach nawiązała się więź, czułam ,że chcę i potrafi pomóc mi siebie wyszlifować .

Masłosia  pracuje i przyjaźni się wraz z moją Panią Dr. I to właśnie obydwie te dwie kobiety sprawiły ,że urodziłam się na nowo. Pani Dr pracowała nad moją duchowością i budowała we mnie wrażliwość, miłość i wiarę, a Masłosia uczyła twardo stąpać po Ziemi . Ten Duet uzupełniał się w każdym calu i idealnie mi podpasował.

Czułam jak opadam na dno, jak sypię się wszystko kim byłam i co wybudowałam dotychczas. Było mi tak bardzo ciężko podczas gdy traciłam swoją tożsamość, że nie umiałam nawet już funkcjonować w pracy. Moja osobowość uległa jakby dysocjacji. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Wyobraź sobie tylko, że od 8 roku życia przeżywasz piekło i nie chcesz do tego wracać. Zamykasz to, ale tak naprawdę to w tobie żyje i kieruje Twoją osobowością, pociąga za każdy sznureczek w różnych sytuacjach. Chcesz je odciąć, ale nawet nie jesteś w stanie zobaczyć gdzie są te sznureczki!!  musisz wtedy znaleźć źródło, które pociąga za nie. Odkrywanie tego źródła to najbardziej męczące przeżycie. Mówi się przecież , że gówna nie tyka, nie rozgrzebuje bo śmierdzi ,albo że w gównie się nie rzeźbi. I To chyba w tym przypadku najbardziej trafne powiedzenie. Ja już wiedziałam 1 listopada ,że właśnie o to chodziło Masłosi . Tak naprawdę mogłaby mnie zapytać : „Czy jest gotowa Pani pogrzebać w gównie ,porzeźbić i je potem posprzątać???”

Kto by chciał?? Tak więc tu nasuwa się pytanie . Czy to właśnie nie dlatego tak mało osób się leczy ?? bo boi się rozgrzebać to zaschnięte gówno ?? Tak chyba niestety jest.

Zaczęłam wtedy pisać bloga, którego chętnie tu przedstawię zanim dokończę moją niekończącą się historię.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *