Ostatni raz pisałam w czerwcu 2019. Od tamtej pory moje życie uległo wielu zmianom.
Trafiłam na jesieni z synem do szpitala. Napady padaczkowe. Podejrzenie guza mózgu itp… A ponieważ byłam w depresji poporodowej to przezyłam to koszmarnie. Wyszłam ze szpitala i powiedziałam mężowi, że już się z tego nie podniosę. Poszłam po leki na depresję. Dostałam SETALOFT. Brałam go…a mój stan nie ulegał poprawieniu. Zaczęłam bardzo chudnąć, a jelita zaczęły wariować…trafiłam z ostrym bólem brzucha do szpitala. Tam stwierdzili, że to może być wyrostek…otworzyli mnie, a tam dziwna zmiana na jelicie. Podejrzenie raka jelita…kolejna co nie miara dawka stresu. Następnie pokazałam lekarzowi powiększone węzły chłonne na szyi. Bach !
Podejrzenie chłoniaka . Lęk o wielkich oczach. Tragedia. Wyszłam ze szpitala w bardzo kiepskiej formie psychicznej..
Zaczęłam wyzywać, płakać bez powodu, uciekać z domu, szarpać się z mężem…bać się. Tak bardzo bać się przez 24 godziny na dobę. Ten lęk był tak silny, że mój mózg już nie pracował. Każdego dnia traciłam na wadze. Schudłam prawie 10 kg w miesiąc…Czekałam na histopatologie z jelita… na półce leżało skierowanie do Centrum Onkologii.
Brzmi jak horror..
Odpaliło się wszystko co w życiu miałam. A najbardziej PTSD. A nawet stany psychotyczne.
Wzięłam torbę i pojechałam do szpitala psychiatrycznego. Tam dali mi leki i wyciągnęli mnie z lęków. Zaczęłam tyć.
W między czasie odstawiłam synka od piersi. Mąż musiał to przeżyć w domu sam. Było bardzo źle.. ale jakoś daliśmy radę. Nad nami wisiał rozwód… kryzys pod każdym względem. Moje emocje sięgały zenitu. W między czasie dostałam wynik, że w jelicie były tylko stany zapalne.
Ale nadal odczuwałam tam ból. Po prostu koszmar. Wyszłam ze szpitala i stawiłam się w Centrum Onkologii.
Po 5 miesiącach diagnozowania jestem już po operacji. RAK TARCZYCY. Prawdopodobnie z przerzutami na płuca. Stan zaawansowany.
Czuje się super . Wycięta tarczyca – brak lęków. Odstawiłam wszystkie leki. Została lamitryna i melatonina na sen.
Ale co najważniejsze – tarczyca. Była cała w guzach i bardzo źle się czułam. Ciągle było mi zimno. Ciągle chciało mi się spać. Miałam zaparcia i niesamowite lęki, niskie ciśnienie i napięcie nerwowe.
Teraz nie mam nic. Czuje się jakby wycięli ze mnie całe zło. Byłam hormonalnie rozwalona. Moje życie zostało naznaczone diagnozą RAK. Już nigdy nie będzie tak jak było. W życiu pojawił się spokój, a ja nauczyłam się cieszyć chwilą. W końcu nie wiem ile mi zostało, a mając dwójkę małych dzieci bardzo chciałabym dać im to co najpiękniejsze. Wierzę, że mi się uda. Teraz czekałam na terapię DDA, ale oczywiście zaskoczył mnie koronawirus. Który jakby nie patrzeć po operacji jest w pewnym sensie dla mnie zbawieniem . Mąż w domu, dzieci w domu. Sielanka.
Moim wpisem chciałabym was bardzo zachęcić do badania tarczycy.
TSH, FT3, FT4, Anty TG i Anty TPO oraz koniecznie USG. Do tego poziom witaminy D i magnezu. TO JEST BARDZO BARDZO WAŻNE I MOŻE BYĆ PRZYCZYNĄ ZMIAN W OSOBOWOŚCI I WIELE OBJAWÓW SOMATYCZNYCH JAK I PSYCHICZNYCH. Proszę poczytać o tym i zastanowić się nad swoim zdrowiem.
Mogłabym tutaj pisać esej na temat działania tarczycy na nasz organizm.
Cytuję słowa z artykułu:
Stres uruchamia mechanizmy obronne zgodnie z zasadą „walcz albo uciekaj”. Jednak kiedy mamy do czynienia ze zbyt dużym natężeniem trudności, mogą pojawić się problemy zdrowotne w wyniku zachwiania systemu immunologicznego. Długotrwały stres wyczerpuje zasoby i pokłady energii człowieka oraz powoduje załamanie jego zdolności adaptacyjnych do nowych warunków. Jednostka może dalej funkcjonować, ale kosztem jakości swojego zdrowia, np. mogą pojawić się choroby psychosomatyczne
Link do artykułu : https://portal.abczdrowie.pl/ciagly-stres
Tutaj wpływ stresu na tarczycę : https://pieknoumyslu.com/stres-i-nadczynnosc-tarczycy-zwiazek/
Cóż mogę wam jeszcze napisać. Jest mi oczywiście bardzo ciężko. Bo jak byłam dzieckiem doznałam przemocy, potem przyszło mi stawić czoło z Borderline, a teraz z rakiem. Ale mam dwójkę dzieci, cudownego męża i staram się czerpać od nich siłę. Bezustannie jestem pod opieką psychiatry. Szkoda czasu na zaburzenia. Życie jest za kruche i za krótkie.
Dobrze się zastanów. Leczenie borderline przynosi dobre skutwki. można z tego „wyjść” …a nieleczone zaburzenia psychiczne wyniszczają nasz organizm. Dlatego leki chociaż nie są obojętne na nasz organizm w pewnym sensie go chronią.
Ja dostałam w szpitalu lek o nazwie OLANZAPINA. W jeden dzień wyłączył u mnie napady lęku. Nie żebym go polecała, ale w okresach, kiedy borderline szaleje, depresja, stany lękowe itp… warto sięgnąć po ten lek. Chociaż na jakiś czas. A potem podejść do terapii. Innych leków. Jest naprawdę wiele dobrych wyjść z zaburzeń. Nie popełniajcie tego błędu co ja. Dbajcie o siebie. ja nie dbałam o siebie bo skupiłam się bardzo na dzieciach. Urodziłam dwójkę dzieci i moje problemy zaczęły narastać.
Do usłyszenia
TikTak
Bralam 100 na noc. Ale na początku 50 rano i 100 na noc.
200 na noc, bierz przynajmniej ROK
A i jeszcze jedno. Problemy jelitowe podejrzewam, że nabylas po braniu Seroxatu. Ja go brałam przez 4 miesiące. Na początku żołądek bolał mnie okropnie, ale przemeczylam w imię dobrego samopoczucia psychicznego, które zrobiło sie świetne. Ale doszło do biegunek, wrzodów żołądka (gastroskopia wykazała). Jak odstawiłam ten lek okazało się że biegunki ustały, ale żołądek leczę już ponad pół roku.
Pozdrawiam
Witaj. Napisz proszę jaką dawkę lamitryny bierzesz?
Dziękuję
Sama mam borderline gdzie wcześniej przez 5 lat utrzymywali że mam depresje. Potem zapisałam się na terapie Gestalt a potem do innego terapeuty, który zdiagnozował mnie jako borderline. Porobiłam wszystkie badania tarczyca sam środeczek natomiast hormony żeńskie za mało estrogenu w porównaniu do progesteronu. Nic tak mi nie pomogło jak terapia dialektyczno-behawioralna oraz EMDR (warto o tym poczyć i udać się) by poradzić sobie z traumami. 2,5 roku terapii pozwoliło mi diametralnie zmienić swoje życie. W końcu żyję normalnie – umiem kontrolować swoje emocje i nastrój (dalej nad tym pracuje, ale jakbym miała oceniać to tak w 70%), mam stałą pracę – w miarę sobie radzę z lidźmi nie to co wcześniej, jestem w zdrowym związku partnerskim, utrzymuję przyzwoite relacje z moją rodziną. Czytajac Pani bloga łączy nas to że nas obie życie wcześniej poturbowało nam psychikę ale to nie znaczy, że nie możemy wyzdrowieć. Życzę Pani zdrowia i sił w walce o „życie warte przeżycia” i jest to piękne, że tak myśli Pani o dzieciach i mężu. Życzę Pani zdrowia oraz szczęścia!