…To mówimy o nieświadomości. Dzisiaj zrozumiałam,ze to wcale nie jest takie proste…
I To jest to kolejny etap mojej terapii.
Oddzielać.
Ambiwalencja rowniez jest do wyleczenia … sic!!
Musze wspomniec o jeszcze jednym. Cale zycie byłam sama. Miałam przyjaciół,ale ich nie doceniałam… nigdy jednak nie miałam rodziny i miłości. Teraz mam chłopaka,ktory bardzo mnie Kocha…i wspiera w terapii..po prostu mnie kocha…i ja jego z kazdym dniem coraz bardziej…mimo tego,ze bardzo go ranie… on wie,ze nie ranie wtedy jego,ale siebie. Bo tak bardzo go Kocham,ze staje sie dla mnie jedynym zrodlem bolu…ktorego bardzo czesto pragne podczas acting in. No tak…uderzam w niego aby cierpial…kiedy cierpi ja mam wyrzuty sumienia i siebie karce..bo tylko kiedy siebie karce czuje ,ze zyje. Ale on to wie…i jest nam łatwiej grac w otwarte karty. Mowie mu wszystko…okropne rzeczy… nigdy nikomu tyle nie mowilam… odslonilam sie..i jak go atakuje mowie mu po co i co mi to daje…wtedy odroznia prawde od manipulacyjnych atakow… wierzy,ze one z miloscia przemina…a zaburzenie sie wyciszy..im dluzej z nim jestem tym jestem spokkjniejsza i dojrzewam…otulona jego miloscia..milosc moze wszystko.