Kłamstwo

Dlaczego jak tak bardzo nie lubię kłamstwa..?

Wierzę w to, że Artur mnie nigdy nie oszukał.

Wiem ,że mnie nie oszukał,był mi wierny i oddany,wiem,że się starał. Szanuję go za to bardzo..teraz bardziej niż kiedykolwiek. Dużo rzeczy podczas terapii dociera do mnie..

Ostatnio jakoś tak dziwnie toczy się mój los…Dość mnóstwo facetów jest w moim życiu,a to przyjaciel,a to kolega, a to znajomy…a to taki podszyty znajomy…Wiele wiele..facetów , dzięki którym człowiek poznaje ich naturę.

ostatnio odwiedził mnie kolega ze starego osiedla..wziął mnie na spacer i mówi ” że poznał dziewczyn na imprezie, prawniczkę ,jezdzi dobrym samochodem ale to gowno znaaczy,bo on nie chce być  z nią w związku, a ona się angażuje…i ze nie wie po co to wszystko…on ma teraz z 5 takich co bez zobowiązań się spotyka i jemu to pasuje…”

Chm….załamałam się….Następnie przyjeżdża mój przyjaciel i twierdzi ,że łączy nas miłość…owszem łączy..i to jest piękne…ale jakoś dało mi to do myślenia…

„o co mu chodzi do chlery jasnej ? ”

Ostatnio też zobaczyłam się z Panem M.który mnie śledził XD oczywiście co…dobierał się…gdybym mu nie powiedziała,żeby się nie zbliżał bo Kocham Artura ,to by napierał…a tak to zaczął się ze mnie śmiać..że jak ja go mogę Kochać…itd…potem rozmawialiśmy długo o jego związku…i sam powiedział mi ,że bardzo ją okłamuje…że już sam nie wie czasami jak ma to wszystko poukładać…że się gubi…a moim zdaniem to jest po prostu mało inteligentnym człowiekiem…nie rozumie wielu rzeczy…tłumaczyłam mu, że było mi bardzo przykro, że mnie zostawił, że robił mi takie akcje, że potem miałam lęki….że dzięki niemu ,że go poznałam widzę przynajmniej jak bardzo facet może kłamać…od tamtej rozmowy…jakoś tak po koleżeńsku się rozstaliśmy..na drugi dzień przyjechał na papierosa…porozmawiał..że miałam racje..był wkurwiony bo bolała go prawda,że jest nie fair wobec niej i samego siebie…itd…dał buziaka w policzek i wyszedł…miło mi jest ,że już go nie ma w moim życiu..byłam w nim zauroczona…tylko…tak na prawdę niewiele dla niego zrobiłam..prędzej on robił wszystko dla mnie..po czym zostawił i nękał..ale dla mnie on jakby nie istnieje i nie istniał…nie to co Artur..ten to jest ponadczasowy XD

Wczoraj wyszłam do miasta…spotkałam mojego kolegę Domina sprzed lat…ma już żonę i dziecko…był z drugim kolegą i trzecim…Rozmawiałam bardzo dużo z Dominem o Bogu..Domin był kiedyś ochroniarzem w klubie do ktorego chodzę…zna mnie od 17 roku życia…nigdy nie pomyślałabym ,że taki napakowany łysol..jest tak inteligentny ;)tzn ,ja o tym wiedziałam zawsze….ale te 8 lat temu myślałam o nim inaczej :)

Rozmawiał z nim o wierze, o miłości, o małżeństwie…o tym,że dzieli się ludzi pokornych i tzw. kurwy bez empatii, że tych drugich jest zdecydowanie więcej…obok siedział jego kolega…bardzo bogaty facet…willa w lesie,żona,dziecko,własne wielkie firmy…nagle zaczyna mi się zwierzać ,że ma problem z piciem,że rani swoją żonę tym,że pije w pracy,że to nic złego…zaczęłam z nim dużo rozmawiać…uwielbiam mężczyzn,którzy przyznają się do swoich słabości…to jest trudne …i wymaga dużo odwagi wbrew pozorom…im się wydaje,że nie powinni tego robić..a to właśnie tchórzostwo męskie karze uciekać od problemów…tłumaczył mi ,że faceci jak uciekają od problemów zamiast je rozwiązać, nie powiedzą kobiecie wprost,że nie dadzą rady..tylko wymyślają coś innego i uciekają…by zachować honor…i dumę…a w rzeczywistości są błaznami…potem się z tym męczą w sobie..odreagowują ,duszą w sobie i zapijają…wpadają w pracoholizm..itp…co ich wyniszcza…dopiero po czasie stwierdzają,że mogli postąpić inaczej i wtedy już zawsze jest za późno…i że on się bardzo tego boi… facet ma ponad 30… tak mi było go szkoda…dałam mu namiary do specjalisty,mam nadzieje,że w odpowiednim momencie mu się uda.bo nie ma nic gorszego niż tchórzostwo facetów…nie ma…..obok siedział trzeci kolega….powiedział,że ludzie to kurwy,nie ma miłości,nie ma nic !!!! a dlaczego??? bo jego rodzony brat wyruchał mu dziewczynę….

Miałam dość…dość tych wszystkich historii…już nie wspomnę ,że każdy kłamie i myśli tylko o jednym….pojechaliśmy do domu….Domi mieszka  koło mnie ,a kolege miałam przenocować bo jest spod Płocka…okazało się jednak,że chciał się ze mną całować…powiedziałam ,że chyba oszalał,że ja kogoś bardzo kocham i nie ma mowy o żadnych kontaktach męsko-damskich,bo bym oszukała swoje serce…a już nie wspomnę o nim kurwa,że ma żonę…że na co te wszystkie rozmowy,ze jak kurwa grochem o ściane…że jest debilem i jak się nei ogarnie to się przekręci z głupoty…oczywiście nie napierał…dostał takie zjeby że głowa mała…pierwszy raz widziałam,jak facetowi było tak głupio….i znowu wałkowałam z nim ten sam temat…jakim prawem chciał mnie pocałować..skąd te myśli,kłamstwa…czemu pije…i że spierdoli lada moment swoją rodzinę i siebie…

Musiał wziąć taksówkę i wracać do żony…bo zadzwoniła ….podziękował mi za rozmowę ,powiedział ,że go zniszczyłam psychicznie i wyszedł…

No żesz kurwa !!!! CO JEST Z TYMI LUDŹMI !!!!! kurwa!!!!! wszyscy tylko hajs,kłamstwa i seks…nikt nie myśli o założeniu rodziny….wymienia dziewczyny ,ucieka od problemów, ma po 5 dziewczyn,nie wierzy w miłość….jestem załamana…tym okropnym światem…ludzie mają żony i kochanki…kurwią się…ubliżają sobie……nie docierają sie…nie szukają wspólnie rozwiązań tylko zawierają pakt jednostronny…druga strona ma wyjebane !!!

W następnym tygodniu przyjeżdża do mnie mój kolegą,z którym się kiedyś spotykałam…bardzo dobry chłopak.,dojrzały,inteligentny.. minęło ponad dwa lata jak się nie widzieliśmy..bardzo się sobie podobaliśmy wtedy…ale ja byłam po śmierci mamy…i bardzo to przeżywałam..nie chciałam się wiązać,tym bardziej ,że Pan K. nie mieszka w Płocku,mamy do siebie 70km…on był po rozstaniu z dziewczyną,był z nią 5 lat i nie chciał się wiązać..oboje byliśmy nieśmiali…nie byliśmy razem i nic między nami nie zaszło..ale od tamtej pory wciąż utrzymujemy kontakt :) Bardzo się cieszę ,a zarazem boje…że coś między nami zaiskrzy..obudzi się to co wtedy..on jest już gotowy na związek,ja nie mam pojęcia …ale wyprowadzam się stąd i pewnie mieszkalibyśmy niedaleko siebie…więc już dwie sprawy sprzed lat odpadają ,które stały nam na drodze….Najważniejsze jest to ,że on wie,że sie leczę i absolutnie się tego nie boi…wie jakie miałam jazdy :) nie boi się ,bo jest prawdziwym facetem…dobrze mi powiedział ostatnio,że nie ma rzeczy do niewyleczenia…Wiele osób pokonało gorsze choroby ,a  z tego co widzi to ja na prawdę ciężko pracuje i widać efekty…że jestem nie do poznania…że wierzy ,że z roku na rok będzie coraz lepiej i że bliska mi osoba jak będzie mnie kochać,to będzie mnie wspierać i że Artur po prostu nic do mnie nie czuł i się tym wytłumaczył…”Ja nie rozumiem….poszłaś się leczyć tak?? to czemu Cię zostawił??? przecież trzeba wtedy taką osobę wspierać ,a nie mieć jej dość..kim on kurwa jest?? a jakby jego to spotkało?? to co…też by chciał ,żeby go ktoś wyzwał od nienormalnych ,odsuwał i zostawił?? weź Anka…w co ty wierzysz..ty się ciesz,że już Cię nie rani…to prostak..” no dobra…ma racje…hehe…ale nie mam przycisku LOVE OFF…a chciałabym ,żeby była taka funkcja ;)

..Nie chciałabym ,żeby coś się odrodziło……bo wciąż śni mi się Artur i czuję jego dotyk…ja już dobrze siebie znam…wiem,że pierwszy raz w życiu na prawdę kogoś POKOCHAŁAM i wolę kochać i żyć kochając niż,żeby ktoś inny mnie znowu zranił…Artur ma dziewczynę, sypia z nią na pewno,całuje ją…to boli…ale i wiem,że jest szczęśliwy…myślę czasami,kiedy ja będę szczęśliwa i że też ma do tego prawo…czy jeszcze kiedyś mnie przytuli…czasami marzy mi się ,że zadzwoni domofon…i po prostu przyjdzie,przytuli i nic nie będzie mówił…będzie wiadomo,że tęsknił i bierzemy się do roboty – razem…czasami marzę,że też o mnie myśli…że usypia myśląc o mnie….czasami marzę ,że jestem z nim dalej…na odległość…że moje uczucie dolatują do niego i głaszczą do snu…tulą go i opiekują się nim…Czasami myślę też,że jak się modlę …to te wszystkie moje anioły są przy nim.Wiem też ,że ma mnie głęboko w dupie…i nienawidzi .Tyle ,że to nic nie zmienia u mnie…i nie chcę ,żeby zmieniało.

Miłość to nie towar…i nie brzmi…skoro mnie ranisz- to przestaje Cię kochać. Tak właśnie mówią Ci,którzy nigdy nic nie czuli…czyli Artur…zapierał się jaki to on byłzakochany i jak latał za mną….a to było obustronne… i kto nagle miał wszystko w dupie? On. A słowa zabiłaś wszystko….są po prostu żałosne…nie da się czegoś zabić czego nigdy nie było…jak by było coś…nic bym nie zabijała…i jakby zależało mu na moim zdrowiu tak samo jak mi,kiedy to ja potrzebowałam wsparcia-wspierałby mnie ,znosił i próbował znaleźć rozwiązanie…..a jego nie było.

Ale miłość na tym nie polega…polega na tym ,że się ją daje…nie oczekując zwrotu… kochając człowiek po prostu czuje ,że żyje…nie potrzebne jest by ktoś nas kochał,jeśli sami siebie kochamy….tylko Egoiści…czują się samotni..

Nie mam siły czasami….Nie chcę już widzieć tego świata…odcinam się…odchodzę…mam dość…

Ostatnio wpadłam w lekki pracoholizm i mam na prawdę wszystko w dupie…nie chcę na to wszystko patrzeć i w tym uczestniczyć…nie chcę bo nie umiem tego zrozumieć…

od rana dziś projektuje…CODZIENNIE COŚ PROJEKTUJE…składam portfolio…do końca wakacji muszę je mieć, będę budować swoją stronę,kupiłam domenę.Po praktykach zrobię sobie staż w W-wie i od razu zakładam swoją działalność.Mam tak zaplanowane życie ,że nie ma mowy,żeby ktoś mi je spierdolił.

Otaczam się tylko ludźmi ,którzy są pełni pokory i miłości…żeby nie widzieć tego syfu.

Kocham Artura…I żyję sobie z tą miłością w serduszku…jakoś tak lepiej mi się tworzy kochając Go :)

Podobno to dobrze… wykorzystuje to uczucie

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *