PO PROSTU ŻYCIE

Każdy z nas cierpi z różnych powodów….każdy z nas nie ma jakieś problemy…

Nie jestem gorsza od innych ,ale zaburzona. Czuję inaczej od większości. Czuję jakbym żyła ..i patrzyła na świat zza szyby. Jadę metro patrzę na pary,patrzę na małżeństwa i myślę : jak ja bym chciała być taka jak oni… czuć jak oni… Ale nie jestem. Uczucie ,że jest się na prawdę innym sprawia ,że nie chcę mi się żyć.. nie chcę ,bo myślę sobie po co mam żyć i całe życie czuć ,że oni czują inaczej ode mnie. TO coś nie daje mi istnieć pomiędzy innymi… to ogromne cierpienie mieć tego świadomość. Czasami wręcz myślę ,że świadomość tego zabija mnie..bo to zderzenie się z prawdą ,pewnego rodzaju przebudzenie. Dowiedzenie się o sobie prawdy. Nie żyję już w uśpieniu i nie funkcjonuje mechnaicznie – wszystko opiera się na na świadomości.. świadomości bycia inną i świadomości bycia w pewien sposób ułomną. Człowiek ,który nie ma np nogi …jest świadomy ,że nie ma nogi i cierpi… ale cierpi zdrowo..zdaję sobie z tego sprawę ,ale żyje z tym. Podobnie jest z Borderline. To w pewien sposób kalectwo. Tyle ,że moim zdaniem to nagorsze…kalectwo psychiczne. Ile to można czuć każdego dnia ,że nie rozwijałam się w miłości. Że nigdy jej nie zaznałam… że nie czułam tego !!! Że oni wszyscy mieli to w dzieciństwie a ja tego może nigdy nie nadrobie. Kocham .Po swojemu. Ale tej miłości nikt nie rozumie. A skoro nie rozumie i nie czuję jak ja..nie kocha mnie. Można sobie to uświadomić ..ale trwałe to poczuć i utrwalić to uczucie to sztuka będąc zaburzoną. Czasami czuję jak mój chłopak mnie kocha,stara się i chce przy mnie być…i wtedy wszystko jest dobrze.. a kiedy znowu włączają się schematy i emocje tej zaburzonej małej Ani ,która była bita.. wszystko wraca…i wtedy muszę świadomie sobie tłumaczyć,że jest inaczej…nie mogę wtedy wierzyć swoim uczuciom… Te prawdziwe Ja kocha…Te prawdziwe ja… Jest normalne ,nie jest zaburzone. Reszta to właśnie to co ze mnie zrobiło dzieciństwo… nic więcej. Ten ból…to cierpienie.. to wszystko…czuję się jak małe dziecko,niestabilne. Bo takie są właśnie dzieci…niestabilne. To rodzice je stabilizują …a co kiedy biją za wyrażanie uczuć? dają kary? zabraniają wyrażać…ja nie wiedziałam co mam czuć jak byłam mała… tak więc do dziś nie czuję. Mam dopiero 25 lat… dwa lata się leczę.. są małe poprawy… i wiem ,że gorzej nie będzie.

Kiedy byłam mała każdego dnia słyszałam ,że jestem Kurwą bo przeze mnie rodzice piją…że mam wypierdalać z domu i jestem nic nie warta.. Nie chciałam żyć…myśli sambójcze towarzyszą mi od lat dziecięcych. Uwierzyłam w to. Byłam winna !! wszystkiemu… toteż jak poczuję miłość – automatycznie czuję zagrożenie.. a z nim wszystko zaczyna się mieszać z lękiem . Zagrożenie to coś takiego co powoduje ,że testuję człowieka by być pewną ,że mnie nie zostawi lkiedy wyrażę swoje uczucia. Diagnoza daje mi tyle,że uświadomiłam sobie ,że ranię… Ranię bardzo. Nie tylko siebie.. Ranię ludzi których kocham. BO Kochać potrafię. Wiem,że każdy człowiek rodzi się z umiejętnością kochania. Nie wolno mówić DDA .Borderline…nie kocha.. Każdy Kocha !! to jest wpisane w człowieczeństwo…w świat istot żywych. Kocham…po swojemu . Ale wiem,że ranię.. i ta świadomość to nic innego jak podobne uczucie kiedy byłam mała…wtedy też czułam że ranie tyle ,że za wcześnie… dziecko nie powinno czuć ,że rani rodziców i przez to piją i mnie biją… że zasługuję na cios w twarz …a wtedy tak czułam… ŻE ZASŁUGUJĘ !! dorosłam… a może bardziej dorastam. I wiem,że miłość z borderlinem jest BARDZO CIĘŻKA. Leczę się … ale ile wytrzyma mój facet ? każdego dnia myślę… nie zasługuje… on nie zasługuje na to co mu robię..wszystko mierzone jest miarą „zasługiwania” . A czy ja zasługiwałam na znęcanie się nade mną za to ,że wylewałam wódkę rodzicom do zlewu…??? NIE !! a wyobraźcie sobie ,że w to wierzyłam wtedy… to właśnie sprawia..że byle co zrobię powoduję ,że zasługuję na to by mnie zostawił…by mnie wyzwano… odrzucono…i wtedy czuję się NORMALNIE.

Jest jeszcze bardzo ważna sfera w moim życiu.

Samotność..

Wieczna samotność.

Mając rodziców znęcających się nade mną zawsze czułam się samotna.. nie mogłam być sobą.. nigdy !!!!  nie mogłam się głośno śmiać i płakać…NIE BYŁO U MNIE NIC…co było normalne. Uczyłam się normalności od obcych…

Mam teraz osobę ,która wiem,że mnie Kocha. Może nie jeszcze jako kobietę ale jako człowieka na pewno. Wiem ,że mu ciężko. Wiem,że go ranię… tyle że tak ciężko mi sprostać jego wymaganiom… i wtedy ta myśl – niech odejdzie …nie bede kolejnym ciezarem i nie usłysze tego co od rodziców…

Po  co byc CAŁE ŻYCIE CIĘŻAREM ?  …skoro można nim po prostu nie być.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *