Wybralam życie. Nie musiałam go wybierać. Ale co miałam zrobić nie mając już nic do stracenia??
Bedąc ofiarą przemocy emocjonalnej i fizycznej będę umierać pewnie jeszcze nie raz i do końca życia, stale żyjąc na pograniczu.
Na prawdę chciałabym obudzić się w końcu żywa i móc powiedzieć KOCHAM, chciałabym znów ujrzeć świt i odzyskać słuch. Nie mogę się jeszcze wybudzić z tej wielkiej traumy jaką przeżyłam będąc małą dziewczynką. Pewnie każda trauma odznacza w spychice człowieka piętno cierpienia. Co jeśli każdego dnia doznawałam kilku traum. Czy da się je wszystkie wygoić? Nie wiem. Zatrzymałam się gdzieś w połowie drogi w chwili kiedy zrozumiałam, że mój dzień jest tylko przetrwaniem. Znowu to samo. Znowu ta pustka zagłuszana milionem pytań. Jedno z nich brzmiało w mojej głowie zbyt wyraźnie i zdecydowanie za czesto. Pytanie : Co dalej?
Załamałam się znowu. Ale dzieki tym załamaniom człowiek zaczyna coś zmieniać. Czasami myślę, że bardzo dobrze,że potrafię się poddać na chwilę,przyjrzeć sie sobie i przemyśleć kilka spraw. Gdybym tak pędziła to może bym umarła nie wiedząc,że żyłam. Wracajac do mojej chwili zalamania musze przyznać,że niedługo się zastanawiałam nad rozwiązaniem. Chwycilam słuchawkę i wykrecilam nr do Centrum odwykowego . Nie dlatego, że jestem uzależniona. Dlatego, że jestem ofiarą przemocy ..która wypita z wódką wkradła się z moje dziecięce beztroskie życie.
„tym razem sie uda” -pomyslalam głośno.
Po konsultacji z Panią Dr zakwalifikowali mnie na terapie indywidualna . Jako ofiara przemocy mialam w koncu jakies przywileje. Aczkolwiek wolałabym ich nie miec wcale.
Spotkania odbywają się co tydzień. Trwają 45 min. Narazie mi wystarczy. I tak jeszcze gapie sie w oczy psychologa i wpadam w nerwowy slowotok. Nie wiem co mam robić. Mówić. Po prostu pletę co mi ślina na język przyniesie.
Boje się. Mam prawo sie bac bo czuje, że dużo moich spraw przyschło i zaraz zacznie sie zrywanie strupow co oznacza placz,drgawki i nasilone leki. Mimo 3 lat terapii sa sprawy ktorych nie ruszylam. Przyszedl na to czas..
Fakt: Jesli na prawde czujesz ze musisz cos zrobić z tym co w sobie dusisz, jesli nie umiesz tego nazwać to nie czekaj. Zacznij szukać prawdy już teraz.
Hej Mendi. Przyznaję Ci rację bo też jestem po tym etapie co ty. Czyli efekt AHA 🙂 „Aha…więc to tak” 🙂
to podobno się nawet jakoś w psychologii nazywa …
Mój psycholog nie mówi mi „myśl pozytywnie” „relaksuj sie” itp..
Bo na razie tylko ja mówię i cieszę się,że mam komu to mówić i że nie ocenia mnie..że po to jest. Żeby mnie wysłuchać. Zapomniałam Mendi jak to jest rozmawiać z ludźmi. Pogubiłam się gdzieś..
Ja mam nie tylko problemy borderline
ja mam przede wszystkim spadek po rodzicach w formie współuzależnienia i zamianie ról w dziciństwie. Nie wiem gdzie leży prawda..kim jestem..kim powinnam być kiedy pili. Jakie są odcienie szarości..
Nigdy tego nie ruszałam …zajmowałam się sobą..żeby siebie ratować ,ale nie zrobiłam porządku ze wspomnieniami. Chce je wypłakać i poukładać . Pogodzić się z pewnymi rzeczami.
Czuję jak wszystko powoli się układa..ale to jeszcze nie to
Hej. Tik Tak tysiąc lat terapii Ci nie pomoże, będziesz wałkowała w kółko jedno i to samo, „plotąc” jak sama napisałaś co Ci ślina na język przyniesie. Zastanów się porządnie chcesz żyć czy nie? Zrób listę za i przeciw. Przecież już wiesz co robisz, jak funkcjonujesz, jesteś tego świadoma. Wiesz co powie Ci psycholog: „myśl pozytywnie”, „relaksuje się”, „zajmij głowę ciekawymi zajęciami”. A Ty powiesz „Nie umiem” i będziesz płakać… skąd ja to znam:) Taka prawda….