PSYCHOLOGICZNE I DUCHOWE DROGI UZDROWIENIA

Chciałabym dzisiaj napisać o tym co najbardziej wpłynęło na mój powrót do zdrowia. Pomogło mi pomóc sobie samej. I tu na pewno na pierwszym miejscu bedzie moja Pani Dr. której imienia i nazwiska nie mogę zdradzić bo nie widzę takiej potrzeby. Ta kobieta nie uzdrowiła mnie, ale uwierzyła we mnie i obdarzyła miłością. Myślę ,że miłość odgrywa bardzo ważną rolę na drodze uzdrowienia. Tyle że,miłości trzeba się nauczyć. Ja osobiście po takiej patologicznej przeszłości nie miałam kompletnie pojęcia czym jest miłość i co to znaczy być kochaną i kochać. Nie wiem co bardziej jest trudniejsze. Kochać czy otworzyć się na miłość?? myślę ,że pierwsze wyklucza drugie i na odwrót. Miłość powinna być wzajemna, to znaczy przepływać przez nasze serca..powinna nas otulać . Kochanie kogoś jest możliwe tylko wtedy jeśli potrafimy kochać siebie samych . I od tego zaczęłam swoją podróż drogą uzrowienia. W trakcie terapii stawałam się i staję wciąż coraz bardziej otwarta na doświadczenia swojego życia…i tym samym zaczynam coraz delikaniej obchodzic się z samą sobą i innymi,staje się coraz bardzej ostrożniejsza, uważna. Jestem gotowa do tego aby przyjąć całą prawdę o sobie i kochać.

Bardzo ważne było dla mnie odbudowanie duchowości i doświadczenie miłości Boga ,która to właśnie staje się podstawą mojego życia. Dodam ,że jest t cholernie trudne i niezrozumiałe. Ale powoli czuję jak miłość leczy moje rany serca. Zauważyłam również, że podczas duchowego i terapeutycznego towarzyszenia poruszam te same problemy .

Od jakiegoś czasu czuję ,że wszystkie moje rany ,które odczuwam wskazują na miłość . Pomyślałam nawet ,że po coś to wszystko się wydarzyło i nie mogę tego zmarnować .Przyglądam sie temu wszystkiemu bardzo uważnie wierząc ,że nie chodzi  o schodzenie z drogi ,bo z niej będę schodzić bardzo często w przyszłości jest to nieuniknione u osób zaburzonych ,ale i niezaburzonych .. Chodzi o to ,aby świadomie przyglądać się swoim zranieniom .

Staję twarzą twarz ze zranieniami . Przestałam przed nimi uciekać jak robiłam to dotychczas. Pierwszy raz w życiu nie uciekam od tego . ,a bezwarunkowa miłość Boża pomaga mi w tym ,abym pokonywała trduności w moim życiu – bez lęku !! To właśnie Bóg i budowanie na nowo duchowości jest dla mnie uzdrawiającą aurą .

Moi drodzy – CELEM TERAPII JEST ZAPROWADZNIE PACJENTA DO PUNKTU W KTÓRYM SIEBIE ZAAKCEPTUJE I POKOCHA. I to właśnie czyni moja Pani Dr. Zaufałam jej i daje się pierwszy raz w życiu prowadzić .

To okropne ,że przez ponad dwa lata terapii żyłam z myślą ,że pewnego dnia obudzę się „zdrowa” i zaburzenia nigdy nie wrócą , Przez takie myślenie stanęłam w miejscu . Poznałam kogoś to obdarzył mnie bezwarunkową miłością co spowodowało u mnie rozchwianie i wywołało napady lękowe… i znowu chciałam obudzić się zdrowa. A myśl,że jestem zaburzona powodowała ,że zaczęłam myśleć ,że odejdę .. znowu odejdę i doprowadzę do odrzucenia abym nie była odrzucona. Stwierdziłam jednak ,że zatrzymam się w tym paskudnym stanie i pokonam to. Przyjżę się temu i pokonam lęki. Udało się ..co otworzyło w moim życiu wiele bram.. co wzbudziło we mnie pierwszy raz delikatne poczucie bycią kochaną .. nie tylko przez tą osobę. Na prawdę zaczęłam świaodmie kochać siebie.. z tą całą prawą o mnie. Zaczynam wiedzieć i czuć kim jestem . Zaczynam zdrowieć. JEST TYSIĄC POWODÓW ,KTÓRE PRZYTACZAŁAM CAŁE ŻYCIE JAKO NIEKOCHANA ,ŻEBY NIE UWIERZYĆ W MIŁOŚĆ… nie wierzyłam w nią i przez to właśnie ,że całe życie wątpiłam w siebe. To się zmieniło. Uwierzyłam w siebie i wszystko wraca do normy . Powracam również chętnie do dzieciństwa, zaczynam przypominać sobie radosne chwile. Bo przecież i takie były w moim życiu. Pamiętam je.. pamiętam bo będąc ofiarą znęcania się cieszyłam się najdorbniejszymi momentami swojego życia. Teraz sobie to przypominam. Pokonałam przeszłość i chętnie do niej wracam. Myślę też ,że te wszystkie przejścia nauczyły mnie tak wiele i mogę to wykorzystać na wiele sposobów. Zaburzenie osobowości to nic innego jak kompletnie nieadekwatne do sytuacji odczuwanie. Staram się świadomie naprawiać to odczuwanie, co jest cholernie trudne . Bo kiedy wpadam w ten syf ,emocje mną rządzą ,ale ćwiczę . Ćwiczę to w bólu ..często łzy płyną mi ciurkiem ,trzęse się i błagam o samozagładę ,ale siedze i przyglądam sie temu właśnie po to by wmówić sobie ,że jest inaczej ,że to są te lęki i głosy z dzieciństwa, a nie ja. Ta zdrowa ja,która z tym wszystkim walczy. Dlaczego ta abiwalencja jest tak cholernie silna?? bo wg. mnie dwie osobowości odczuwają kompletnie co innego ,ale odczuwają dwie. Ja wiem ,że to chore wytłumacznie ,ale tak jest. Zdrowa ja czuję smutek , a zaburzona chce się bronić przed smutkiem i próbuje to zagłuszyć i czuje złość i gniew ,że zdrowa ja czuje smutek. I tak zawsze i w kółko. I to jest ten nieszlifowany diament. Gdyby tak zdrowa ja przejęła kontrolę i zaczęła niszczyć zaburzenie .. i to próbuje robić w tych najgorszych momentach. Płaczę ,cierpię …ale składam ręcę i modlę się .. staram się zadbać o siebie w tych chwilach . Tak jak o małe zagubione dziecko.

Ja wiem ,że to wszystko trudne i trzeba czasu . Ale nie poddawajmy się . Zaburzenia osobowości są uleczalne!! budując nowe techiniki pokonywania tych zaburzonych reakcji zagłuszymy to. I staniemy się szczęśliwi.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *