Owszem. Zgadzam się z wami Tyle ,że ja dąże do stanu pemanentego – czyli chcę być szczęśliwa mając to i tamto,mając problemy ,ból ,cierpienie , radość,miłość… z tego wszystkiego składa się szczęście. Wiem,że to nie euforia.. wiem! całe życie myślałam ,że to się uchwyci i będzie trwało do końca życia. Ale nie… u mnie są lepsze dni ,kiedy właśnie panuję nad emocjami,wiem co chcę , planuję.. i nagle przychodzi „faza” która wszystko rujnuje.. ciężko mi skończyć studia, budować relacje, związek…rozwijać się..nie potrafię wziąć się za szkołe…codziennie po pracy jestem zmęczona i mam lenia. Czuję pustkę i brak sensu … nic mi się nie chce…tak się zafascynowałam borderlinem ,że przestałam żyć, przestałam zajmować się czymś innym. I co najgorsze – oduczułam się żyć i nie wiem co z sobą robić.. wiecie czemu? bo co w życiu zaplanowałam..do czego się przykładałam zawsze rujnowały te fazy chwieljności.. więc nauczyłam się nic nie robić i do niczego nie przykładać – bo podświadomie wiem,że i tak to zniszcze..nie mając czasami na to wpływu. To okropne.. ja chce miec w końcu na to wpływ.. boję się ,że wyrzucą mnie ze studiów.. zaraz mam obronę ,zaraz będę miała 26 lat… i będę miała zmarszczki nie wiem.. czuję bezsens i nie wiem jak znowu zacząć żyć…jak wracać z pracy i nie popadać w wegetacje. Od czego do jasnej cholery zacząć ,żeby się nie zniechęcić…. ma ktoś jakieś pomysły , słowa wsparcia dla mnie?
Bry – szczęście dla mnie to stabilizacja . Kiedy będę panowałam nad emocjami i będę stabilna …będę szczęśliwa bo będę potrafiła świadomie stawiać czoło codziennym problemow…które jak wiesz..każdy ma na codzień.