Utopia

 

Chyba to utopia. Być normalną. Jakąś. Zdrową.

Sama siebie wychowałam. Bez pomocy starych. Smutna prawda, którą zrozumieją tylko ci co mają podobnie. 

Jak jest dzisiaj ? 

 

 

1. Zdecydowanie jestem mniej nerwowa. w porównaniu z tym jaka byłam 12 lat temu to o jakieś 80procent. Reszta w sumie może zostać  🙂 bo jakby nie patrzeć – złość to też bardzo dobra energia która napędza do działań i zmian. Chcę taka być.  I to akceptuje. Chociaż spotyka się to z krytyką i odrzuceniem na wielu frontach to potrafię sobie z tym poradzić. Tak samo jak niektórzy nie pasują mi tak i ja nie pasuje innym. Jestem na językach wielu. Ta „pierdolnięta”  Ale…czy mi z tym źle? chyba nie..jest przecież sporo przyjaciół, którzy doskonale wiedzą, że pod płaszczem „pierdolniętej” Ani jest schowana Ania ta normalna…o ile pojęcie norma istnieje, bo ja nie znam. 

Jestem wrażliwa i bardzo delikatna… a że delikatna to tym swoim obrzydliwym płaszczem muszę siebie chronić przed światem. Bo nie każdy ma dobre intencje w stosunku do mnie. Niektórzy chcą osiągnąć tylko swoje korzyści nie patrząc jak mnie to rani..jak mnie to rozczula. Niekiedy daję od razu całą rękę bez jednego palca na początku…i zanim się obejrzę już ktoś bawi się moimi uczuciami jak zabawką na baterie.

Włącz wyłącz.

Włącz wyłącz. 

A ja na stand by czekam na znak..jakikolwiek znak pt ” CZY NADAL JESTEM DLA CIEBIE WAŻNA?” 

i ta zabawa trwa od dziecka.. bawiłam się w nią od urodzenia z moimi rodzicami. Heh.. mając kilka latek już czekałam na te znaki. A oni opuszczali mnie coraz częściej. Bili. Wyzywali. 

Żyłam tymi znakami. Jestem bardzo czujna na takie coś… potrafię wyłapać nastroje innych i wyszukać w nich odrzucenie. To spadek z jakim żyć mi przyszło i ok ! nie zmienię tego. Natomiast muszę zdecydowanie uważać na osoby jakimi się otaczam. Na to mam realny wpływ. Bo przecież to te osoby mają do mnie dostęp największy. Do moich lęków i tajemnic. 

Nawet jeśli żonglujemy emocjami z przyjaciółmi to nie boli to tak bo znamy siebie nawzajem i wiemy, że odrzucenia raczej nie będzie. Że mimo moich słabości. Czy słabości kogoś bliskiego – idziemy razem. Zawsze razem. Nawet jeśli jedno akurat jest na dnie… to podnoszę albo czekam. Ale nie odrzucam. Takie relacje nauczyły mnie miłości. Tych relacji nie mam wiele. 

Mąż. Który jest moim przyjacielem. 

Przyjaciółka, która stała obok…nawet jak byłam niezłym tajfunem 

brat i sporo znajomych…pozornie obcych, o których nie powiem, że znamy się od zawsze. Ale których wiem, że będę miała obok i przy nich stanę już zawsze. 

To są moje dzisiejsze skarby. Te relacje. 

Nowych nie chcę. Nie potrzebuję

Ostatnio zbyt dużo mnie kosztowało zaufanie obcym ludziom. Bo można się czuć ważnym, wartościowym..ale nie oznacza to, że jestem pozbawiona smutku z powodu odrzucenia. A te są w moim życiu i zawsze będą. 

Jeśli nie jestem warta aby być przy mnie w jakiejkolwiek formie mając setki innych wymówek to nie ma sensu w takie relacje wchodzić. Ale i nie ma sensu zamykać je na zawsze. Bo każdy z nas ma gorsze dni, miesiące i lata. 

Dzisiaj jestem sobą. Delikatna. Znowu piszę… myślę o naturze, zbliżam się do siebie samej. Bez medytacji, bez jogi, bez „kołczów”, poradników. 

Bez. 

Po prostu nie robiłam nic aby siebie jakoś udoskonalić. Nic. Nie wiem czy to była jakaś nerwica, że na siłę chciałam się zmienić? a to w ogóle nie o to chodziło. 

Pobyłam z sobą samą..pokochałam siebie samą… przytuliłam. i poczekałam. I przyszedł spokój. 

 

Przeprowadziłam.sie właśnie do nowego domu. Jestem zmęczona fizycznie. Mam trochę doła, sporo lęków, mieszkam na betonie… ale jest super. Idę spać z moimi robaczkami i czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Kochaną. 

 


Ale bez grupy DDA nie doszła bym do tego. Serio. Musiałam sie wystawić na traumy z przeszłości i przerobić je jeszcze raz w innym środowisku. Nawet nie wiem jak…ale to zadziałało. A teraz po prostu zmienia mnie życie.. 

 

 

Ale ja już jestem inna. Dzięki swojej ciężkiej pracy nad sobą. 

 

Chcę powiedzieć, że nie zastanawiaj się nad tym czy iść na terapie…czy nie iść. 

Iść. Na kilka nawet.. gwarantuje, że jakaś się ciebie uczepi i nie odejdziesz już aż nie poczujesz, że to koniec. 

 

Boże…z czym na startowałam w dorosłość? Z niczym Naprawdę z niczym..Nie dali mi nic prócz traum i lęku. Nie byłam w ogóle przystosowana do dorosłego świata bo zajmowałam się rodzicami całe dzieciństwo! 

Dlatego wybaczyłam sobie wiele dziwnych doświadczeń. Musiałam doświadczeniem wykosić ścieżkę do dorosłego życia – a przede wszystkim do brania odpowiedzialności za swoje życie, a teraz i za życie moich dzieci. 

 

Branie odpowiedzialności to cecha dorosłych ludzi. Ja nie brałam za to odpowiedzialności.

Uwierzcie mi ! kilkanaście lat odpowiedzialność za wszystko przerzucałam na innych, a z siebie robiłam tylko ofiarę. Poczucie krzywdy to jest coś czym smarowałam chleb. Ale coraz częściej zamiast krzywdy czuję zrozumienie. Na ataki paniki wynikające z mojego ptsd niezbyt mam wpływ. I ok. To moja niepełnosprawność. Atak paniki pojawia się i rozpierdala wszystko. Ale to tylko atak. mija. 

 

Mija czas i znowu ręce przestają drżeć. Oddech się uspokaja. 

Życie toczy się dalej. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *